Bayard
|
|
« : Styczeń 08, 2023, 12:48:43 am » |
|
Dzisiaj w Klubie rozegraliśmy bitwę z Wojny Róż, używając zasad Never Mind the Billhooks. Oddziałów Lancasterów było więcej, dysponowali też kawalerią, natomiast wojska Yorków walczyły w całości pieszo, ale były w większości złożone z ciężkiej piechoty. Lancasterowie ruszyli naprzód swoją lewą flankę, co szybko doprowadziło do wymiany ognia pomiędzy ich łucznikami a strzelcami Yorków. Następnie obie armie ruszyły naprzód. W centrum kompania łuczników Lancasterów dzielnie wytrzymała atak wrogich zbrojnych i skutecznie związała ich walką. Na lewym skrzydle żołnierze spod znaku Czerwonej Róży bezskutecznie uganiali się za wrogimi strzelcami, a na prawym skrzydle- konne rycerstwo szukało okazji do zaatakowania flanki wroga. Walka w centrum była najbardziej zażarta. Jeden z hufców Yorków, dowodzony przez ich głównodowodzącego, rozgromił oddział piechoty Lancasterów. Zbrojni Lancasterów z kolei dołączyli się do nierównej walki, jaką toczyli ich łucznicy z rycerzami Białej Róży, przechylając szalę na swoją korzyść. Kawaleria w końcu uderzyła na piechotę Yorków, lecz została łatwo odparta i uciekła z pola walki. W końcu do wielkiej kotłowaniny w centrum dołączył się sam generał Yorków, atakując ze swoim hufcem od tyłu rycerzy Lancasterów. Przegrał jednak i tylko jego obecność powstrzymała jego ludzi od panicznej ucieczki. Ostatecznie jednak to Yorkowie wygrali bitwę.
Gra generalnie była przyjemna, ma stosunkowo proste zasady, bardzo elegancki system morale armii. Niestety, pozytywne wrażenia zostały całkowicie zrujnowane przez efekt szarży na tył walczącej jednostki - taka sytuacja powinna mieć tragiczne skutki dla zaatakowanego oddziału. Nawet słabe rzuty atakującego nie powinny mieć tutaj za bardzo wpływu na ostateczny wynik- prędzej czy później oddział walczący od frontu i od tyłu po prostu powinien ulec, przy skrajnych rzutach najwyżej powinien dłużej się bronić... Natomiast tu relatywnie łatwo odparł atak i w zasadzie rozbił atakujących, którzy rzucili by się do ucieczki, gdyby nie obecność głównodowodzącego, który zapewnił im przerzut morale... Fakt, że poza standardowym testem morale i walką mniejszą ilością figurek, jednostka zaatakowana od tyłu lub od flanki nie ma innych nieszczęść powoduje, że takie manewry nie są do końca opłacalne (aby go wykonać, Yorkowie pozostawili większość swojej piechoty poza zasięgiem dowodzenia, przez co w zasadzie stała ona bezczynnie przez większość bitwy). Dodatkowo, przy ataku od flanki także sojusznicze walczące oddziały muszą zdawać morale! Jest to nawet ciekawy smaczek, ale tym bardziej sprawia, że takie manewry są ryzykowne i nie warto ich przeprowadzać, przez co gra traci sporo na taktycznej głębi, nie wspominając już o realizmie...
|