rafi
Członkowie klubu
Weteran
Offline
Wiadomości: 569
|
|
« : Maj 29, 2013, 03:05:19 am » |
|
Jestem po lekturze pewnej książki. Nosi ona tytuł „Atlas zbuntowany”. Autorką jest kobieta o nazwisku Ayn Rand, (jej prawdziwe nazwisko brzmi Alissa Zinowiewna Rosenbaum). Ta urodzona w Rosji w 1905 roku Żydówka przeżyła rewolucję i po skonfiskowaniu przez bolszewików majątku jej rodziny wyjechała do USA, gdzie już została i zaczęła tworzyć. Jest prekursorką nurtu filozoficznego nazwanego filozofią obiektywistyczną. Akcja książki toczy się w fikcyjnym świecie w latach 50-tych XX wieku. Wszędzie powstają republiki ludowe (mamy więc Norweską Republikę Ludową, Meksykańską Republikę Ludową itp.). Stany Zjednoczone są ostatnim bastionem wolności i kapitalizmu. Ale i tu pomału do władzy zaczynają dochodzić ludzie, którzy chcą to zmienić. Wszelkiej maści moralne i życiowe miernoty dochodzą do głosu. Zaczynają się gry, układy i kupczenie. Ofiarami tych zmian padają uczciwi przedsiębiorcy. System, w którym liczą się konszachty, machlojki, przysługi i "haki" rozwija się coraz dynamiczniej. W obronie starych wartości stają ostatni nieugięci kupcy i przedsiębiorcy, ale ich szanse w walce z "grabieżcami" są znikome. Wreszcie pozostaje zaledwie garstka niezłomnych, którzy próbują ratować resztki walącego się świata. To tyle na temat fabuły – nie chcę zdradzać nic dalej. Generalnie książka jest pochwałą takiego kapitalizmu i wolnego rynku, w którym wartościami nadrzędnymi są wolność, honor, pracowitość, sumienność i potęga ludzkiego umysłu. Gdzie nikt nie ma prawa żądać od ludzi, by poświęcali siebie dla innych w imię wyświechtanych frazesów o "równości", "wyrównywaniu szans", "dobru ogółu" czy "sprawiedliwości społecznej". Książka neguje świat pasożytów i grabieżców, którzy w imię powyższych haseł zabierają uczciwym ludziom ich majątek, żerują na ich uczuciach, w którym handel przysługami ma większą wartość niż handel towarami, w którym utalentowani i uczciwi przedsiębiorcy i ludzie sukcesu są sprowadzani do roli dojnych krów, i którym się wmawia, że praca dla własnych korzyści jest przestępstwem. Żeby przybliżyć klimat książki, zacytuję kilka fragmentów: - Dlaczego wszyscy uciekają do Kolorado? - zapytał. - Co oni tam mają takiego, czego my nie mamy? Młody człowiek wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Może chodzi o coś, co wy macie, a oni nie. - Co? Młody człowiek nie odpowiedział. - Nie rozumiem tego. To zacofane, prymitywne, nieoświecone miejsce. Nawet nie mają nowoczesnego samorządu. To najgorszy samorząd w całych Stanach. Najbardziej leniwy. Nie robi nic poza utrzymywaniem sądów i policji. Nic dla ludzi. Nikomu nie pomaga. Nie rozumiem, dlaczego wszystkie najlepsze firmy się tam wynoszą. - Nie ma pani prawa mną pogardzać! Przystanęła i spojrzała na niego. - Nie wyraziłam opinii. - Jestem całkowicie niewinny, skoro straciłem pieniądze, wszystkie swoje pieniądze w imię słusznej sprawy. Moje motywy były czyste. Nie pragnąłem niczego dla siebie. Nigdy nie szukałem osobistego zysku. Panno Taggart, mogę z dumą powiedzieć, że w całym swoim życiu nigdy na niczym nie zarobiłem. Jej głos był spokojny, miarowy i uroczysty. - Panie Lawson, chyba powinnam panu powiedzieć, że ze wszystkich deklaracji, jakie może uczynić człowiek, tę właśnie uważam za najbardziej godną pogardy. - Ta książka może nie mieć żadnej wartości filozoficznej, ale z pewnością ma wielką wartość psychologiczną. - A niby jaką? - Widzi pan, profesorze Stadler, ludzie nie chcą myśleć. A im głębiej pakują się w kłopoty, tym bardziej tego nie chcą. Jakiś instynkt mówi im jednak, że powinni i to wyzwala w nich poczucie winy. Więc będą całować po rękach każdego, kto ich rozgrzeszy z niemyślenia. Każdego, kto uczyni cnotę – wysoce intelektualną cnotę – z tego, co oni mają za swój grzech, słabość i winę. - Chce pan wiedzieć, czy nadchodzi ten dzień? Proszę obserwować pieniądze. Pieniądze są barometrem cnoty społeczeństwa. Kiedy zobaczy pan, że handel odbywa się nie dzięki przyzwoleniu, lecz pod przymusem – kiedy zobaczy pan, że aby wytwarzać, potrzebuje pan zezwolenia ludzi, którzy nic nie wytwarzają – kiedy zobaczy pan, że pieniądze płyną do tych, którzy nie handlują towarami, lecz przysługami – kiedy zobaczy pan, że ludzie bogacą się dzięki łapówkom i pociąganiu za sznurki, nie zaś dzięki pracy, a pańskie prawa nie chronią pana przed nimi, lecz ich przed panem – kiedy zobaczy pan, że nagradza się zepsucie, a uczciwość zmienia się w poświęcenie – może pan być pewien, że społeczeństwo jest skazane. - Naprawdę pan sądził, że chcemy, by przestrzegano tych praw? - zapytał. – Przeciwnie: chcemy, by je łamano. Lepiej będzie, jeśli pan sobie uświadomi , że nie walczy przeciwko garstce harcerzyków. Wtedy będzie pan wiedział, że nie żyjemy w epoce pięknych gestów. Chcemy rządzić i wiemy, jak to robić. Wy byliście tylko drobnymi szulerami, ale my znamy prawdziwą sztukę, i radzę panu także ją poznać. Nie ma sposobu na rządzenie niewinnymi. Jedyna władza, jaką posiada każdy rząd, to władza nad przestępcami. Kiedy zatem nie ma ich wielu, trzeba ich stworzyć. Obwołuje się przestępstwami tyle rzeczy, że przestrzeganie prawa staje się niemożliwe. Komu potrzebny jest naród praworządnych obywateli? Nikt nic na tym nie zyska. Ale wystarczy wprowadzić prawa, których nie da się ani przestrzegać, ani egzekwować, ani obiektywnie interpretować - a wtedy stwarza się naród przestępców i można się karmić ich winą. Oto i system, panie Rearden, oto sztuka; a kiedy już pan to zrozumie, o wiele łatwiej będzie nam z panem współpracować. - Czy mamy rozumieć - zapytał sędzia - że stawia pan własne interesy ponad interesami społeczeństwa? - Uważam, że takie pytanie może paść jedynie w społeczeństwie ludożerców. - Co... co pan przez to chce powiedzieć? - Uważam, że nie istnieje konflikt interesów pomiędzy ludźmi, którzy nie żądają tego, na co nie zapracowali, i nie składają siebie nawzajem w ofierze. - Czy mamy rozumieć, że skoro społeczeństwo uważa za konieczne ograniczyć pańskie zyski, nie uznaje pan jego prawa do tego? - Ależ skąd, uznaję. Społeczeństwo może ograniczyć moje zyski w każdej chwili - przestając kupować mój produkt. - Tyle słyszeliśmy o strajkach - rzekł - i o zależności ludzi niezwykłych od zwykłych. Wykrzykiwano, że przemysłowiec jest pasożytem utrzymywanym przez pracowników, którzy tworzą jego bogactwo i umożliwiają życie w luksusie - i co by się z nim stało, gdyby odmówili pracy? W porządku. Zamierzam pokazać światu, kto jest zależny od kogo, kto kogo utrzymuje, kto jest źródłem bogactwa, kto umożliwia komu przetrwanie i co się stanie z kim, kiedy kto odmówi pracy. (To specjalnie dla miłośników niejakiego pana Piotra Dudy i jemu podobnych... ) - Niech twoim pierwszym krokiem ku poszanowaniu własnej wartości będzie nauczenie się, aby traktować jak kanibala każdego, kto żąda od ciebie pomocy. Takie żądanie świadczy, że uważa on twoje życie za swoją własność - i o ile to roszczenie samo w sobie jest wstrętne, znacznie wstrętniejsze jest co innego: twoja zgoda. Pytasz, czy w takim razie należy kiedykolwiek komuś pomagać? Nie - jeśli uważa to za swoje prawo i twój moralny obowiązek wobec niego. Tak - jeśli takie jest twoje własne pragnienie, oparte na osobistej przyjemności, jaką daje ci wartość danej osoby i jej zmagań. No i mój ulubiony: - Ja aprobuję, panie Rearden. Sam jednak wybrałem specjalną misję. Zamierzam zniszczyć pewnego człowieka. Nie żyje od wielu wieków, ale dopóki ostatni jego ślad nie zostanie wymazany z ludzkich umysłów, nie będziemy mogli żyć w przyzwoitym świecie. - Co to za człowiek? - Robin Hood. Po przeczytaniu tej książki zaskoczyły mnie trzy rzeczy: że napisała ją kobieta, że napisała ją w 1957 roku oraz że do dnia dzisiejszego książka tak niewiele straciła na aktualności. I jeszcze ciekawostka - podobno wg danych statystycznych Biblioteki Kongresu jest to najczęściej, po Biblii, czytana książka w USA.
|
|
« Ostatnia zmiana: Maj 29, 2013, 03:20:29 am wysłane przez rafi »
|
Zapisane
|
"Nie chodzi o to, żeby zmieniać świnie przy korycie, tylko żeby im zabrać koryto." JKM
|
|
|