Pytanie, co reprezentuje figurka/oddział. W secesyjnej mieliśmy dawniej taką manierę, że nietypowe kompanie robiło się jako pojedyncze figurki. Wydaje mi się, że nie jest to ładne (robi się groch z kapustą na makiecie, dodatkowo trudniej rozpoznać oddziały) i nie oddaje wizualnie rzeczywistości. Problem w tym, że w przeliczniku 1 figurka to np.80 rzeczywistych żołnierzy. Robić więc np.1 żuława w pułku nie oddajemy wcale rzeczywistości, tylko przelicznik. Gdybyśmy chcieli wizualnie odwzorować rzeczywistość, a mielibyśmy chęć zrobić żuławów, należałoby zrobić przynajmniej naszą brygadę lub dywizję (czyli kilkadziesiąt figurek). Wtedy wyglądałoby to, tak jak powinno.
Pytanie tylko co chcemy pokazać na planszy. Czy jednostka ma wyglądać jak prawdziwy oddział, czy też być symbolem jednostki rzeczywistej.
Zauważmy, że i tak nie uzyskamy złudzenia rzeczywistości, bo w napoleońskim trzeba by robić po kilka sztandarów w batalionie, a u Francuzów różne "ochrony sztandaru" itp. Tak samo dobosze - najczęściej chodzili po kilku. Musielibyśmy w takim napoleońskim zrobić batalion (6 figurek) doboszy, obok batalion sztabu, batalion sztandarów, itd.
Dlatego uważam, że dobrym rozwiązaniem jest "kreatywna kompozycja" jednostek. Jeśli w pułku secesyjnym byli żuawi, należy zrobić ich nie jednego, a np. dwóch, ale nie cały batalion, bo to przesada.
A tak na zakończenie - proponuję odwiedzić blog Mike'a i zobaczyć całkowicie odmienne podejście do tematu:

to chyba cały korpus francuski w 6mm
...a podstawka to cała brygada - w tym wypadku rosyjska, z wszystkimi przepisowymi sztandarami, a nawet konnym oficerem

