Po takim krótkim artykuliku:
https://www.vaticannews.va/pl/swiat/news/2018-04/syria-chrzescijanie-nie-wierza-zachodowi-bronia-asada-abou-khaze.htmlnasunęło mi się ponownie pytanie - czy naprawdę każda dyktatura jest taka zła, że aż trzeba ją za wszelką cenę siłą obalać?
Taki Assad, podobno straszny człowiek (?), przez tysiąc lat nie zdołałby chyba tyle złego zrobić, ile wydarzyło się przez kilka lat "walki o demokrację". Mieszkańcy Iraku, Libii i podobnych państw pewnie też trzy razy zastanowiliby się czy było aż tak strasznie.
Z innej beczki - Jaruzelskiego i komunistów nie cierpię i na pewno chciałbym, żeby ten reżim szczezł jak najszybciej, ale gdyby, dajmy na to, w 1981r. USA dostarczyły do Polski furę broni plus zaplecze do prowadzenia działań zbrojnych i za cenę pięciu lat wojny, zniszczeń i śmierci pół miliona ludzi możnaby reżim obalić i komunistów powywieszać, to czy warto byłoby to robić?