Odżyło moje zainteresowanie wojną secesyjną, więc odgrzewam stare wątki
Trochę się dziwię, że w tym temacie nie pojawił się temat Shiloh- bitwy toczonej prawie całkowicie w lesie i na wynik której ten las miał niemały wpływ. Pierwotny plan Johnstona zakładał główne natarcie na lewe skrzydło Unii, wzdłuż rzeki Tennessee, jednak oddziały Konfederackie, nie mogąc pokonać trudnego terenu, zboczyły mocno w lewo, co zaowocowało natarciem na centrum Unii i ciężkimi walkami przy Hornet's Nest. Plan się nie udał, gdyż na lewym skrzydle Unii las był wyjątkowo gęsty, a dodatkowo strumień, który tamtędy płynął, wystąpił z brzegów i rozlał się szeroko i głęboko po okolicy. Konfederaci, po kilku godzinach bezowocnego przedzierania się przez chaszcze, nękani ostrzałem Jankesów, skierowali się w końcu w rejon, z którego dochodziły odgłosy bardziej zaciętej walki- czyli właśnie w rejon Hornet's Nest.
Hornet's Nest było świetną pozycją do obrony- z jednej strony rozległa polana, zapewniająca dobre pole ostrzału, z drugiej- gęsty, nieprzenikniony las, przez który ciężko było się Konfederatom przedrzeć, dlatego Jankesi utrzymali się tam tak długo, co pozwoliło Grantowi uporządkować trochę linie i ściągnąć oddziały obozujące w Pitsburgh Landing. Z racji tego, że była to tak świetna pozycja, Unioniści zostali tam w końcu otoczeni i wielu trafiło do niewoli (nie zdawali sobie sprawy z tego, że oddziały na skrzydłach się wycofały).
Jest też ciekawy przykład użycia artylerii- po odparciu kilku natarć na Hornet's Nest Konfederaci ustawili kilka baterii artylerii na przeciwstoku wzgórza, w lesie za polem przylegającym do Jankeskich pozycji. Zaczęli prowadzić szrapnelami ostrzał Hornet's Nest, co spowodowało ogromne straty wśród Północy. Jankeska artyleria, ustawiona na skraju lasu próbowała prowadzić ogień kontrbateryjny, lecz był on wysoce nieskuteczny przez to, że Południowcy ustawili się właśnie na przeciwstoku.
Opisy tej bitwy pokazują wszystkie problemy wynikające z walki w lesie- po kilku godzinach walk wojska po obu stronach były tak przemieszane, że wydawanie rozkazów na szczeblu brygady straciło sens. Oficerowie zbierali żołnierzy, jakich mieli dookoła siebie, często z kilku różnych regimentów i prowadzili ich do boju. Johnston zdawał sobie sprawę z tych trudności, dlatego osobiście zagrzewał żołnierzy do natarcia tam, gdzie walki były najcięższe, co ostatecznie skończyło się dla niego tragicznie.
Jeśli chodzi o przełożenie tego na zasady- wydaje mi się, że zasięg dowodzenia w lasach powinien być w takich warunkach ekstremalnie ograniczony- dowódcy brygad, dywizji i korpusów mogą wpływać najwyżej na jeden- dwa pułki w bezpośredniej okolicy, reszta oddziałów powinna działać na rzut na inicjatywę (taki efekt chyba nawet kiedyś mieliśmy w bitwie, gdzie 13 pułk z Alabamy przełamał skrzydło Jankeskiej brygady i zapędził się tak daleko, że o mały włos a nie pojmałby sztabu Unii
). Jeśli chodzi o rodzaje lasów i ich występowanie- może by wprowadzić podział terenów leśnych na widoczne sekcje, tak jak to jest z miastami? Trzeba by to zaznaczać jakoś na makiecie (zielone sznureczki?), ale było by to czytelne. Początkowo, przy wejściu w las by się rzucało kostką, jaki jest teren, a później można by rozróżniać takie sekcje przez to, że w jednej będzie więcej drzew, w drugiej mniej- może to ciekawie wyglądać. Ewentualnie na etapie wystawiania terenu już to zdefiniować.