Ciekawy tekst. Zasadniczo zgadzam się, ale pytanie, na ile ten głos jest reprezentatywny dla Żydów? Obawiam się, że zwolennicy wspólnej linii niemiecko-żydowskiej dysponują większą siłą, a co najmniej silniejszym głosem. Oby rozsądek Wildsteinów zwyciężył. Jednak do kompletu potrzeba również zwycięstwa rozsądku wśród polskich elit (a właściwie ich odrodzenia). Wygląda na to, że z obu stron wyjście sobie naprzeciw wymaga najpierw solidnych porządków na własnym podwórku.
Niestety, polską świadomość niszczą wcale nie obcy, ale rodzimi lokaje - o czym też słusznie pisze p.Dawid. Wydaje mi się zresztą, że atak na postawę Polaków w czasie II wś i nie tylko, przynajmniej na razie, nie przyniesie w Polsce specjalnych skutków, poza wzrostem nastrojów antyżydowskich. A co będzie później, czas pokaże. Bezpośrednie ataki tego typu raczej nie są efektywne - w czasie zaborów przeszłość Polski też atakowano i skutki były krótkotrwałe (trochę ludzi się zrusyfikowało lub zniemczyło). Niestety jest to wzmocnienie budowania obrazu Polski jako kraju, z którym nie warto się utożsamiać. Dużo ludzi się na to łapie, co smutne, tym bardziej, że główną przyczyną jest ignorancja oraz naiwna wiara, że to co pokazują w mediach, "to tak naprawdę...". Inna kwestia to skutki ataków na zewnątrz, ale tutaj, paradoksalnie, niespecjalnie bym się przejmował. Dla tzw. Zachodu od dawna byliśmy, i nadal jesteśmy, krajem i narodem ubocznym, z którym nie trzeba się liczyć, a który sprawia ciągle kłopoty. Co za różnica, czy swoją postawę podłechcą sobie jakimś mitycznym usprawiedliwieniem? Dopóki jesteśmy słabi, to i tak wszystko jedno, a jeżeli, co daj Boże!, odzyskamy trochę siły, to i tak będą z nami rozmawiać, bo polityka to gra siły, a nie sentymentów.
W nawiązaniu polecam tekst sprzed 11 lat:
http://ojczyzna.pl/Arch-Teksty/BRODA-R_Zydzi-i-Polacy.htmFragment:
Dzisiaj natomiast musimy uznać, że wielowiekowe doświadczenie naszego współżycia z Żydami po prostu się nie udało, że jest coś co sprawia, że do siebie nie pasujemy. Gdy analizujemy własną postawę, to mamy prawo powiedzieć, że nie ma w historii ludzkości podobnego przykładu, by inny naród dał od siebie drugiemu narodowi tyle, ile Polacy dali Żydom. Jeżeli więc nawet to nie przyczynia się do zmiany nastawienia, jeżeli nie ma elementarnej wdzięczności, a są fałszywe i niesprawiedliwe oskarżenia, jeżeli nie ma przeproszenia, a są niekończące się pretensje i w ślad za tym obłędne, często bezczelne żądania, to...., ....to trzeba powstrzymać emocje i nie wystawiać drugiej stronie rachunku, w którym nawet nie jesteśmy w stanie wycenić ani własnych zasług, ani krzywd. Trzeba postąpić tak, jak postępuje się w stosunkach międzyludzkich, gdy pojawiają się autentyczne trudności i wyczerpane są wszystkie racjonalne możliwości ich przezwyciężenia - trzeba się rozstać, nie zamykając drogi do zmiany tego stanu rzeczy w przyszłości. Trzeba więc zamrozić wszelkie kontakty ze zorganizowanymi środowiskami żydowskimi, które realizują obecną linię, trzeba odsunąć z polskiego życia publicznego wszystkie osoby, które obrażając nas świadomie budują niechęć do Żydów. Takiego podejścia nie wolno zadekretować, a tym bardziej instytucjonalizować - to należy realizować praktyką powszechnego bojkotu. Jednocześnie trzeba otwierać się na wszelkie pozytywne objawy, które obiecują wejście na drogę Prawdy i tworzenie warunków do harmonijnego współżycia. W takiej sytuacji szczególnie ważnym zadaniem musi być pielęgnowanie kontaktów i przyjaźni z Polakami, którym świadomość i duma z własnych żydowskich korzeni nie przeszkadza identyfikować się w pełni z Polskim Narodem. Bardzo chciałbym, by ktoś znalazł lepsze rozwiązanie - to rozwiązanie musi jednak uwzględniać pilną potrzebę przełomu. Dzisiejsza sytuacja nie może już trwać - nasz drugi policzek jest bardzo obolały, a trzeciego naprawdę nie mamy.
Może właśnie widać jaskółki zmian na lepsze?