Yelonky
Kwiecień 29, 2024, 07:04:11 am *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Forum zostało uruchomione!
 
   Strona główna   Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 2 3 4 [5]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Bitwy i epizody z kampanii na półwyspie iberyjskim  (Przeczytany 33991 razy)
Adam
Administrator
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 1636



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #60 : Styczeń 31, 2013, 11:03:46 am »

Cytuj
Straty zostały oszacowane na 150 Brytyjczyków do ok.50 Francuzów.
Jak na ciężką walkę to chyba nie duże ?
Przypuszczam, że to były walki, które kiedyś sobie nazwałem "o słabym natężeniu". Dużo starć tyralier, ostrzał z dział, dużo manewrowania oraz straszenie się zwartymi formacjami, z powstrzymywaniem stanowczych akcji w ostatniej chwili. Coś takiego, co aktualnie rozstrzygamy jako walki opóźniające/osłonowe (co się zgadza z tym konkretnym kontekstem).
To jest podobne do walk o wieś Arapiles pod Salamanką - tam też sporo oddziałów było zaangażowanych (elementy co najmniej dwóch brygad brytyjskich i woltyżerowie jednej dywizji francuskiej), wdzierano się do wsi, kontratakowano, wdzierano się znowu, znowu kontratakowano, generalnie dużo się działo, trwało to z godzinę albo lepiej, a straty i efekty były umiarkowane (chociaż w procentach na biorących bezpośredni udział istotne). Natomiast mógł to być wstęp do "walk o dużym natężeniu", ale Maucune nie dostał pozwolenia na rozwinięcie ataku.
Zapisane

"Wszelki krok, który by odsuwał państwo od omnipotencji, będzie zarazem krokiem postępu dla etyki, oświaty i dobrobytu." Feliks Koneczny
Alecki
Członkowie klubu
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 823


Zobacz profil
« Odpowiedz #61 : Luty 01, 2013, 01:51:48 am »

' all the beatings we have given the French have not given our generals confidence
in themselves and in the exertions of their troops. They are really heroes when I am on the spot to direct them, but when
I am obliged to quit them they are children.'

Wellington o swoich dowódcach dywizji.
Zapisane
rafi
Członkowie klubu
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 569



Zobacz profil
« Odpowiedz #62 : Luty 01, 2013, 11:53:52 am »

W zasadzie to od 1813 roku począwszy to samo mógłby napisać Napoleon o swoich marszałkach.  Spoko
Zapisane

"Nie chodzi o to, żeby zmieniać świnie przy korycie, tylko żeby im zabrać koryto."    JKM
Alecki
Członkowie klubu
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 823


Zobacz profil
« Odpowiedz #63 : Luty 01, 2013, 01:18:56 pm »

No nie do końca bym się zgodził, że o wszystkich. W 1813 roku np. Davout, książę Eugeniusz, Soult czy Suchet mogli swobodnie i z powodzeniem dowodzić samodzielnymi armiami co udowodnili swoimi czynami.
Choćby właśnie tych dwóch ostatnich na półwyspie "biło na głowę" umiejętnościami samodzielnego dowodzenia armiami pozostałych dowódców angielskich. Tam gdzie nie było Wellingtona to Brytyjczycy mieli ogromne problemy. Cole w trakcie tzw. bitwy o Pireneje zawiódł totalnie. Brak odpowiedniego doświadczenia w zarządzaniu oddziałami większymi od dywizji i nerwy. Niedługo wkleję opisy tych działań. Dopiero Wellington uratował sytuację. 

Oprócz wcześniej wymienionych można by jeszcze dodać Marmonta i zastanawiam się nad St-Cyr'em.
Zapisane
Adam
Administrator
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 1636



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #64 : Luty 01, 2013, 01:37:14 pm »

Dlaczego akurat od 1813? Od samego mianowania byli, jacy byli. Z tym, że miał kilku naprawdę dobrych (Davout, Lannes, Massena, Suchet), a reszta też jakoś sobie radziła, chociaż z różnym skutkiem. Nawet Ney, chociaż niby niezbyt lotny, pod Quatre Bras narobił samemu Wellingtonowi koło pióra. Beresford z 50% przewagą ledwo się obronił przed Soultem. Wellington co prawda stłukł Marmonta na kwaśne jabłko, ale gdyby nie łut szczęścia, to wycofałby się do Portugalii bez bitwy aż znad Duero. Wiele jest przykładów, że marszałkowie (czy szerzej dowódcy korpusów) napoleońscy wykazali się całkiem nieźle. A o ile pamiętam, to kontekst wypowiedzi Wellingtona był taki (poza samochwalstwem), że brakowało mu dowódców do samodzielnych działań. Pewnie wiedział, co mówi.

1813r. zanotował więcej błędów, bo armie były wielkie i obszar działań duży. Ciekawe, jakie wyniki miałby Wellington, gdyby dowodził takimi armiami. W 1815r. miał trochę ponad 100tys. i nie zdołał nawet skoncentrować sił na czas, chociaż w zasadzie nikt mu nie przeszkadzał (poza Neyem, ale to już problem Wellingtona, jak sobie taki punkt koncentracji wyznaczył). A miał 4 dni.
Poza tym Francuzi mieli na pęczki zdolnych dowódców dywizji, którzy nie raz ratowali sytuację. Dla odmiany Wellington miał takich zdolnych generałów jak Erskine. O ile pamiętam, np. Oman wymienia chyba 3, którzy do czegoś się nadawali po stronie Wellingtona.
Zapisane

"Wszelki krok, który by odsuwał państwo od omnipotencji, będzie zarazem krokiem postępu dla etyki, oświaty i dobrobytu." Feliks Koneczny
Alecki
Członkowie klubu
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 823


Zobacz profil
« Odpowiedz #65 : Luty 01, 2013, 03:05:34 pm »

Dla odmiany Wellington miał takich zdolnych generałów jak Erskine.
Rozumiem, że to sarkazm

Ps. wyobrażasz sobie taką sytuację jaką mieli Francuzi z dowodzeniem pod Salamanką po stronie Brytyjskiej ?
Najpierw ranny zostaje Wellington, któryś z generałów dywizji przejmuje dowodzenie, po czym zostaje ranny i dowodzenie przejmuje kolejny generał. Bez Wellingtona mieli by tam niezły bajzel.
« Ostatnia zmiana: Luty 01, 2013, 03:12:16 pm wysłane przez Alecki » Zapisane
Santa
Nowy użytkownik
*
Offline Offline

Wiadomości: 2


Zobacz profil Email
« Odpowiedz #66 : Luty 02, 2013, 03:14:59 am »

Nawet Oman, w swojej pracy o Armii Wellingtona twierdził, że nie potrafił on wykształcić dobrych dowódców, nadających się do samodzielnych operacji: "Nie ma potrzeby udowadniania, że upór z jakim Wellington odmawiał swobody działania swoim generałom i rezerwował dla siebie podejmowanie nawet drobnych decyzji, skutecznie uniemożliwił mu stworzenie szkoły generałów zdolnych do przeprowadzania dużych niezależnych operacji. Szkolił znakomitych dowódców dywizji, ale nie wodzów armii. Zapasy pewności siebie szybko wyczerpywały się u ludzi, którzy długo pozostawali trybikami w tym régime (systemie – przyp. tłumacza)." Ch. Oman, Armia Wellingtona 1809-1814, Oświęcim 2012 s. 51.
Erskine był ponoć trudny do ruszenia z powodów politycznych (kolejny babol w porównaniu z armią francuską). Wspomina o tym również Oman, op. cit., s. 128.

Cytuj
Dlaczego akurat od 1813? Od samego mianowania byli, jacy byli. Z tym, że miał kilku naprawdę dobrych (Davout, Lannes, Massena, Suchet), a reszta też jakoś sobie radziła, chociaż z różnym skutkiem.

Suchet już przed mianowaniem na marszałka zdawał egzamin w Hiszpanii. Zresztą to jeden z dowódców, którzy ewidentnie zapracowali na swoja buławę, nie tak jak Davout, który dostał ją mocno na wyrost (aczkolwiek jak się potem okazało był to strzał w dziesiątkę ).

Co do walk pod Casal de Novo, to w historii 76 pp francuskiej napisano, że stracił w tej bitwie 26 zabitych. W związku z tym wydaje mi się, że liczba strat wynoszących w sumie 50 żołnierzy, jest za niska. Massena podnosi ją w swoich wspomnieniach do 60, oceniając straty wroga na 11 oficerów i 150 podoficerów i szeregowych rannych i zabitych. Wśród zabitych Angoli miał być major Stewart i porucznik Strode (zmarły z ran). Autor historii Rifle Brigade nie opisuje jednak szczegółowo innych strat, powołując się jedynie na opinię Kincaida, że były to najcięższe walki, jakie on przeżył. No cóż czekał go jeszcze szturm Badajoz . Dane za W. H. Cope, The History of the Rifle Brigade, London 1877, s. 75-76, J. B. F. Koch, Memoires de Massena, t. VII, Paris 1850, s. 377-378, H. du Fresnel Un Regiment a Travers l'Histoire. Le 76-e, ex 1er Legere, Paris 1894, s. 495.





« Ostatnia zmiana: Luty 02, 2013, 03:23:05 am wysłane przez Santa » Zapisane
Alecki
Członkowie klubu
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 823


Zobacz profil
« Odpowiedz #67 : Luty 02, 2013, 07:15:35 am »

Co do Casal de Novo to ja się zastanawiałem nad tym czy to była walka tyralier czy jednak doszło do próby ataku w linii/kolumnie? Albo przynajmnjej walki ogniowej linii. I czy w zwiazku z tym angole nie zaniżają strat.
Zapisane
Alecki
Członkowie klubu
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 823


Zobacz profil
« Odpowiedz #68 : Luty 09, 2013, 03:34:45 pm »

Ciekawostką jest działanie dywizji Sarrut'a - o jego działaniu nie ma u Omana żadnych informacji, poza ogólnikami o stawianiu silnego oporu oraz tym, że w oparciu o jego bataliony formowały się rozbite uprzednio pułki. Sarrut poniósł stosunkowo niskie straty w bitwie - ok.500 ludzi - wystarczające na stwierdzenie, że walczył, ale najwyraźniej nie tak twardo jak inne dywizje. A może po prostu walczył bardzo zręcznie, a po wykonaniu zadania, czyli osłonieniu uciekających odszedł z pola walki? Ktoś z was wie coś na ten temat?


Oman podaje, że 3 i 5 Dywizja musiała stoczyć długą walkę z Dywizją Sarrut'a i przez to dywizje te nie zdążyły w odpowiednim momencie stanąć na prawej flance 6 Dywizji Clinton'a, który to musiał się zmagać z Dywizją Ferey'a.

Wracając do naszych wczorajszych rozważań walki linia vs linia pod Salamanką.

Flankowe bataliony Ferey'a stały wg. Omana w czworobokach.
Wspomnienia oficerów 6 Dywizji mówią o morderczej pierwszej salwie Francuzów, a także o tym, że jakaś część ich oddziałów w centrum stała na jakimś przewyższeniu, dzięki czemu trzeci szereg prowadził ogień [to nie musi być oczywiście prawdą, tylko próbą tłumaczenia porażki]. Poza tym w tych samych wspomnieniach autor podaje, że miał wrażenie, iż wyrwy we francuskich szeregach były zapełniane [pewnie z trzeciej linii luzowano straty].
Ostatecznie straty angielskiej linii wg. Omana były bardzo wysokie – np. 1/11 stracił 340 z 516 ludzi,  1/61 366 z 546 ludzi, a ten batalion oficera, który przywoływał powyższe opisy  o morderczym ogniu 137 z 600 ludzi [ciekawe jak w tej sytuacji określali ogień npla ludzi z 1/11 i 1/61, pewnie pisaliby coś o Armagedonie ]

 
Ile trwała walka w pierwszym etapie ?
Oman pisze, iż uczestnicy wspominają o około godzinie walki, ale osobiście powątpiewa argumentując, że stres pola walki może wzmagać poczucie upływu czasu.

Drugi etap, to cofnięcie się Dywizji Ferey'a na skraj lasu. Na tym etapie do walki włączyła się artyleria brytyjska. Angielskie regimenty 6 Dywizji Clinton'a nie były w stanie kontynuować walki.
Do ataku ruszyło pięć świeżych batalionów portugalskich na ich flankach poruszała się brygada fizylierów z 4 Dywizji, oraz oddziały 5 Dywizji. Atak mógł być wsparty w każdej chwili kawalerią z brygady Anson'a
Francuzi odparli atak Portugalczyków [wg Omana, w ciągu 15 minut brygada straciła 487 ludzi].
W pewnym momencie uderzyła kawaleria Ansona która przełamała obronę 70 Pp liniowej. Oman uważa, że jednak nie to zmusiło Francuzów do odwrotu, a przede wszystkim to, że 5 Dywizja zaczęła mocno oskrzydlać pozycje Dywizji Ferey'a. Ostatecznie pułki linowe dywizji francuskiej wycofały się w osłonie 31 Pułku lekkiego.

Straty sprzymierzonych wyniosły ok. 1,700 ludzi, francuskie ok. 1,100
Zapisane
Strony: 1 2 3 4 [5]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2009, Simple Machines LLC Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!