Nie ma dobrych i złych ludzi. Są dobre i złe okoliczności.
I tutaj jest sedno problemu. Jak pisze profesor Wolniewicz, lewoskrętni uważają, że nie ma dobrych i złych, są tylko dobrzy. Dalej z fałszywego założenia można iść gdziekolwiek, to wynika z logiki.
Tylko jak wyjaśnić, że będąc w obozie koncentracyjnym jedni postępują jak ks.Kolbe a inni jak kapo Starostka? Przecież okoliczności są takie same. Przykładów na co dzień widać mnóstwo. Powiedzmy idzie kobieta z zakupami, potknęła się i wysypały się jej ziemniaki. Jedna osoba podejdzie i pomoże zbierać, inna zaniesie się oślim rykiem i palcem nie kiwnie, może jeszcze popchnie dla zabawy. O ile można się spierać o przyczyny odmiennych zachowań, ich ciągłość, możliwość zmiany itd., o tyle negowanie istnienia różnicy jest jakimś przedziwnym szaleństwem.