Ten tekst to żarcik taki, całkiem sympatyczny. A a propos realnych koncepcji, to na ten moment poza strategią Szeremietiewa nic lepszego chyba nie potrzeba. Nie ma jednak co na to liczyć w najbliższych latach. Armia rozbrojona elegancko i możliwości bojowe na poziomie 3tys. ludzi - aż szkoda się bronić, bo po co ktoś ma ginąć? Ale póki co ginął nikt nie będzie, bo wojna to przecież przedłużenie polityki prowadzone innymi środkami, a jak polityka jest skuteczna bez tego, to na co komu jakieś tam akcje wojskowe? Drogo, kłopotliwie...
Najbliższe walki jakich bym się spodziewał w Europie (mam nadzieję, że na Polskę się nie rozleją), to starcia wynikłe z rosnących wpływów muzułmańskich osiedleńców, co w połączeniu z kryzysem i napięciami społecznymi za parę lat może zacząć kopać. Ale to nie będzie wojna sensu stricte, tylko zapewne fale zamieszek ze starciami ulicznymi. Tak pewnie z kilka dziesięcioleci, aż nowe państwa islamskie się wykrystalizują albo stare obronią (?). Może też nastąpi polaryzacja i rozpad aktualnych państw na mniejsze i większe organizmy regionalne (po nadmiernym wzroście konfliktów i osłabieniu władzy centralnej). Regionalizacja made in UE może tutaj być wytrychem do takich zmian. Jak z tego wyszłaby Polska zależy od stanu naszych elit w najbliższym, tak na oko, półwieczu.
To tyle gwoli fantazji politycznych.