Yelonky
Kwiecień 26, 2024, 10:15:34 pm *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Forum zostało uruchomione!
 
   Strona główna   Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: doświadczenia z ostatniej kampanii  (Przeczytany 3249 razy)
Adam
Administrator
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 1636



Zobacz profil Email
« : Maj 15, 2012, 07:54:43 pm »

Zakładam (jeszcze jeden Z politowaniem) wątek dotyczący minionej kampanii. Myślę, że nie będzie zbyt długi i dobrze, żeby był osobno.
Proszę o wpisywanie przez uczestników swoich doświadczeń dotyczących dowodzenia, prowadzenia działań i generalnie napotkanych problemów w kampanii. Chodzi mi o doświadczenia ogólne, niekoniecznie związane z przepisami.

Na początek - rozpoznanie.

W trakcie kampanii stoczono dużą ilość starć "na mapie". Starcia te generowały bardzo ciekawe sytuacje, ponieważ były głównym źródłem informacji o bieżących działaniach npla. Obie strony wydzielały awangardy i grupy do osłony, chociaż, z powodu przewagi w jeździe, celowali w tym Rosjanie.

Moim zdaniem ciekawym doświadczeniem, w niewielkim stopniu występującym dotychczas, jest fakt, że takie grupy są niewątpliwie pożyteczne i potrzebne - one pierwsze nawiązują kontakt z nplem i mogą dostarczyć ciekawych informacji.

Z drugiej strony, trzeba uważnie wydzielać siły do takich grup. Mieszana grupa konno-pieszo-artyleryjska jest potencjalnie najskuteczniejsza, jednak uszczupla siły główne. To, co było zaletą - duża ilość grup wydzielonych - spowodowało, że po kawałeczku ubyło oddziałów z głównej grupy wojsk rosyjskich. W czasie ostatniej bitwy poza obszarem działań pozostawało ok. 4 bataliony jegrów, 3-4 bataliony kawalerii i półbateria dział (ilość niedokładna, bo z bałaganu w notatkach rosyjskich nie mogę dojść), nie licząc kozaków, którzy tutaj wyraźnie pokazują, w czym są najlepsi - oszczędzają kawalerię liniową do ważniejszych zadań. Zważywszy, że cała armia Tormasowa miała wyjściowo do akcji 42 bataliony piechoty i 16 batalionów/pułków jazdy, to stanowi prawie 10% piechoty i 20-30% jazdy (nie licząc kozaków).

Kolejną kwestią jest ryzyko, że grupa awangardy zostanie pokonana i rozbita lub tylko odepchnięta od własnych wojsk i czasowo nie będzie się mogła połączyć z resztą sił. Jedna z grup rosyjskich w wyniku rozwoju sytuacji oddaliła się od głównych sił o ok.4-5 dni marszu. Kierowanie tak odległą grupą jest kłopotliwe.

Teraz trochę poza doświadczeniem - w przypadku, gdyby dostępne były większe siły kawalerii, wydaje mi się ważne na przyszłość, aby odpowiednio nimi kierować - mogą dać lokalnie znaczną przewagę w sile rozpoznania, ale jak wyżej - będą miały kłopot dołączenia do reszty sił, jeżeli zbytnio się oddalą.

Więcej na razie nie napiszę, żeby dać szansę innym.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 09, 2014, 12:55:30 pm wysłane przez Adam » Zapisane

"Wszelki krok, który by odsuwał państwo od omnipotencji, będzie zarazem krokiem postępu dla etyki, oświaty i dobrobytu." Feliks Koneczny
rafi
Członkowie klubu
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 569



Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Maj 17, 2012, 08:38:50 am »

Moje doświadczenia z kampanii nie są zbyt bogate, bo brałem udział tylko w jej ostatniej fazie. Największe to ma chyba Alek 
O sprawach związanych z wydzielaniem samodzielnych grup i ich działaniach nie mam w zasadzie co pisać, poza tym, że rzeczywiście w wielu sytuacjach ich wydzielenie jest potzrebne, a drobne starcia lepiej jest rozstrzygać na mapach bez wystawiania bitwy w terenie. No chyba że wynikła jakaś arcyciekawa sytuacja (np. obrona ważnego mostu itp.).

A tak z innej beczki - zastanawiam się, na ile potrzebna jest buchalteria związana z chorobami. Te dzienne procenty strat, wyliczanie, ile komu ubyło, oznaczanie w kartach jednostek, potem powrót wyleczonych - jak dla mnie to sporo księgowej roboty. Jestem za uproszczeniem tego sytemu, np. przed kampanią określamy, kto i i z jaką inensywnością choruje i na dzień dobry pomniejszamy stany wybranych oddziałów. A potem ewentualnie regulujemy powrót ozdrowieńców uzupełnieniami. Tym bardziej, że jak zdarzała się epidemia, to nie trwała ona doby czy dwóch, ale raczej liczyła się w tygodnie, czyli mniej więcej tyle, ile trwa u nas kampania.

Taka jest moja koncepcja.
Zapisane

"Nie chodzi o to, żeby zmieniać świnie przy korycie, tylko żeby im zabrać koryto."    JKM
Adam
Administrator
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 1636



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #2 : Maj 17, 2012, 11:03:14 am »

Być może system jest zbyt skomplikowany, ale raczej nie powinien działać zgodnie ze z góry ustawionym schematem. Chodzi o to, żeby na zbyt długo nie gromadzić wojska w jednym miejscu - tylko wtedy rzucasz na choroby. Im więcej wojska i gorszy teren, tym większa szansa na epidemię. Akurat miałeś pecha - jeden rzut i od razu "sukces". Jeżeli wojsko będzie rozproszone w terenie, to chorób nie uwzględniamy.
Co do liczenia, to faktycznie jest trochę męczące, ale wydaje mi się, że dosyć dobrze oddaje sytuację - najpierw stopniowo ubywa ludzi z szeregów, a po jakimś czasie część, również stopniowo, wraca.
Dla ułatwienia można pewnie jakoś usprawnić liczenie, ale jako zasada myślę, że rozwiązanie jest dobre.
Inna sprawa, jak często i w jakich warunkach choroby powinny występować. Ponieważ w gruncie rzeczy nie wiem, więc system daje małą szansę, ale nie rozróżnia np. sytuacji, kiedy wojsko zatrzymało się tylko na dwa dni - wtedy być może choroby powinny się pojawiać, ale szybciej znikać po zmianie miejsca?
« Ostatnia zmiana: Maj 17, 2012, 02:04:18 pm wysłane przez Adam » Zapisane

"Wszelki krok, który by odsuwał państwo od omnipotencji, będzie zarazem krokiem postępu dla etyki, oświaty i dobrobytu." Feliks Koneczny
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2009, Simple Machines LLC Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!