Byliśmy wczoraj z żoną. Muszę powiedzieć, że wahałem się, w końcu osiemdziesiąt zeta to trochę, ale w końcu nie wiadomo, kiedy będzie następna okazja, więc poszliśmy.
Upał okrutny (jak pewnie wszędzie wczoraj), nie ma gdzie się schować przy szrankach, ale naprawdę było warto. Mieliśmy wyjść na obiad, ale jak zaczęliśmy oglądać, to zostaliśmy do 21. Pojedynki 5:5 szczególnie w wykonaniu Polaków i Ukraińców bardzo widowiskowe. Poza Polakami moimi ulubieńcami są Bałtowie (po wstążkach zgaduję, że sporo Łotyszy) - wyglądali jak banda najemników - każdy w innym stylu ubrany i ładnie walczyli. Żydzi w wamsach wyglądali jakby się wybrali na pidżama party, ale radzili sobie nieźle. Ciekawe, że w pewnym momencie po rosyjsku zaczęli pokrzykiwać
. I druga ciekawostka, że dostali duży doping (większy niż pozostali poza Polską i USA). Pewnie taki chytrze ukryty antysemityzm...
Rosjanie spuszczają łomot każdemu, pełna profeska ale jakoś tak bez fajerwerków. Najwyraźniej technicznie są dobrzy w zwarciu, bo przeciwnicy się przewracają, aż się skończą, ale widowisko mało wciągające. Natomiast w walkach masowych piękne było jak ustawili regularną falangę razem z Włochami (w 3 szeregi) i skosili przeciwnika aż miło. W ogóle walki masowe to jest show, akurat już było po zmroku i jak iskry od ciosów na metr szły, to panienki na publice aż piszczały ze strachu (a może radości?).
Aż żałuję, że nie dotrę na finały.
A tak jeszcze w ramach promocji, to jest niezłe żarcie (nie takie, jak zwykle na jarmarkach), kwas chlebowy i kupa kramów z różnościami (np. ceramika wzorowana na zabytkach kultury łużyckiej - miodzio).