(Dla Alka - Bloody Lane pod Antietam została opuszczona z uwagi na zagrożenie od frontu i od skrzydła).
Pozycja na Bloody Lane to była długa linia [ok 600 metrów ?] zajęta przez oddziały 3 brygad konfederackich, wspartych w pewnym momencie pułkami kolejnych 3 brygad [weszły do walki w celu kontrataku i utrzymania pozycji]. W pewnym momencie pułki brygad wprowadzanych z drugiej linii mogły walczyć przemieszane z tymi, które jeszcze zostały z tych brygad pierwszo-liniowych.
Ja ten przykład podaję z innego powodu.
Tam była taka sytuacja, że jeden ze skrzydłowych pułków zaczął się wycofywać i pozostałe pułki widząc to zaczęły robić to samo sądząc, że to jest ogólny rozkaz do odwrotu.
Tam w tym momencie były duże straty w kadrze oficerskiej w linii. Brygadami dowodzili dowódcy pułków a pułkami oficerowie z kompanii.
Ten flankowy pułk [6 z Alabamy] był już własnie dowodzony przez zastępce, który - tutaj trwają spory - źle zrozumiał i nieumiejętnie wykonał rozkaz [a może spanikował] i zamiast zapobiec zagrożeniu zmieniając lekko front pułku, po prostu go zaczął cofać. Dowódca sąsiedniego pułku zaczął wypytywać czy to rozkaz tylko dla jednego pułku czy dla brygady a ten z 6 Alabamy rzekomo miał odpowiedzieć, że dla całej brygady. I w zwiazku z tym zaczęły odpływać kolejne pułki z linii.
Podsumowując. Ok. Był to efekt jakiegoś zagrożenia. Natomiast nie było powodu do odwrotu. Prawe skrzydło się trzymało dzielnie. Wytrzymało napór ostatniej brygady federalnych z dywizji Richardsona. Odwrót był spowodowany błędnym bądź nieumiejętnym wykonaniem rozkazu przez dowódcę jednego z pułków i pewnie ogólnie problemami w komunikacji.
Natomiast wracając do sytuacji u nas na makiecie.
Napisałeś Maćku
"
Nie chodzi o to, że jeden pułk pogonił brygadę, ale o to, że zrobił to pułk, który został jednocześnie rozproszony.
Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nigdy obie walczące strony nie uznają się jednocześnie za pokonane. Któraś będzie pierwsza i wtedy ta druga nie podlega testom morale"
Nie do końca bym się z tym zgodził. Oczywiście uznałbym to za sytuację rzadką ale nie niemożliwą.
Po pierwsze zakładam, że to co rozgrywamy w tych umownych 10 minutach na ruch nie dzieje się idealnie równocześnie w ramach czynności jakie wykonują obie strony.
Po drugie reakcja wojska na to co się wokół nich dzieje w ciągu tych 10 minut może się odnosić do wielu wydarzeń.
Ja te konkretną sytuację wyobrażam sobie tak, że pułk konfederacki poszedł do przodu, spowodował najpierw zachwianie morale jednego z pułków federalnych stojących w linii. Pułk zaczął się cofać.
Konfederacji podeszli jeszcze parę metrów, ale w wyniku wysokich strat i oceny sytuacji [owszem jakiś pułk npla się zachwiał, ale bo bokach stoją kolejne, strzela do nas artyleria itp itd] sam się zatrzymał. Być może dostał jeszcze jakiś ogień. Ludziom poszły nerwy i zaczęli się wycofywać. W tym czasie pozostałe pułki federalne widząc cofających sie własnych kolegów też postanowili się cofnąć.
I tutaj możesz zadać pytanie z jakiego powodu skoro npl sam się zatrzymał a nawet zaczął cofać.
Otóż takich powodów może być wiele.
Bo po pierwsze nie widzieli że npl się zaczął cofać.
Bo po drugie mimo wszystko poczuli się zagrożeni widząc cofających się kolegów - a może goście na ich flance zaczeli się cofać bo mieli jakieś zagrożenia na flance ?
Bo po trzecie - przykład właśnie z Bloody Lane - oficer sąsiedniego pułku źle zrozumiał rozkaz i przekazał po całej linii, że trzeba się cofnąć o 150 metrów ?
Przykładów można mnożyć.
Jak na to wszystko nałożymy wszechobecny dym na polu walki i mgłę wojny, to jestem sobie w stanie wyobrazić, że w ciągu 10 minut dynamicznej akcji taka sytuacja jak nam wyszła mogłą się wydarzyć.
Na koniec zwróć uwagę, że ta sytuacja nie spowodowała jakiegoś załamania pozycji. Doszło do serii lokalnych kontraataków i federalni odbudowali linię na wzgórzu. A to wszystko w ciągu kolejnych 20 minut.