Yelonky

Historia i wargaming => Wojna secesyjna => Wątek zaczęty przez: Adam on Styczeń 31, 2022, 12:05:58 pm



Tytuł: Rozważania o bitwie pod Iuka
Wiadomość wysłana przez: Adam on Styczeń 31, 2022, 12:05:58 pm
Czytam sobie książkę Cozzensa "The darkest days of war" o bitwach pod Iuka i Corinth. W sumie o całej kampanii latem i na jesieni 1862r. w rejonie północnego Mississippi. Operacje świetnie nadają się do rozegrania na naszych przepisach - spory obszar działań, nieoczywiste cele, siły ok.30-40tys. na stronę.

Odnośnie bitwy w pobliżu miasta Iuka naszło mnie trochę uwag.

Tytułem wprowadzenia - bitwa miała charakter spotkaniowy, federalni zgodnie z planem mieli nacierać, konfederaci powstrzymywać, ale swoim zwyczajem poszli do ataku. Natomiast nacierający unioniści bronili się.
Po obu stronach do walki weszło po dwie brygady. W przypadku federalnych faktycznie brygada i elementy dwóch kolejnych. Trudno dokładnie podać liczebność, ale rebelianci ok.3400 ludzi, a federalni przypuszczalnie 4000-4600.
Starcie rozpoczęło się trwającą ok.godziny, może nieco dłużej, walką osłon - najpierw kawalerii, potem pułk piechoty spychał tyraliery rebeliantów na odcinku około mili. Kiedy natknął się na rozwinięte oddziały piechoty, zatrzymał się i zameldował o napotkaniu "rozwiniętej głównej linii rebeliantów, baterie na pozycjach". Faktycznie w tym momencie konfederaci mieli na pozycji chyba sekcję dział i pułk piechoty, kolejne dopiero nadchodziły. Walki rozpoczęto popołudniem, ok.2-2,5 godziny przed zapadnięciem zmroku.

1. Uwaga nr 1 - czas rozwinięcie czołowej brygady federalnej wyniósł ok.30 minut (2200 żołnierzy z baterią 6 działową). Wojsko mieszane, ale z przewagą niedoświadczonego w walce.

2. Niedługo po napotkaniu przeciwnika na miejsce przybyli dowódcy dywizji, a potem armii (Pierce i Rosecrans). Po obu stronach zajęli się ustalaniem pozycji i wydaniem rozkazów dla czołowych oddziałów, a potem podprowadzaniem kolejnej brygady. Po początkowym przygotowaniu dowódcy federalni byli w ruchu, przypuszczalnie próbując obserwować i reagować na sytuację. Efekt był wątpliwy - w pewnym momencie Hamilton (dow. dywizji) wysłał brygadę Mowera na południowe skrzydło, Mower ruszył na czele pierwszego pułku. W tym czasie Rosecrans wysłał kolejne pułki w kierunku północy. Mower zorientował się dopiero z opóźnieniem i przez resztę bitwy dowodził tylko jednym pułkiem.
Po stronie konfederatów na wczesnym etapie walki gen.Little (dow. dywizji) zginął. W efekcie dwa pułki drugorzutowej brygady pozostały bez dowódcy a Price doznał chyba załamania nerwowego i nie widać, żeby próbował dowodzić.

Generalnie, jest to kolejny przykład, że dowódcy wyższego szczebla po wstępnym ustawieniu oddziałów i wydaniu rozkazu do walki (atak/obrona) w zasadzie zajmują się prowadzeniem na pozycje pojedynczych pułków i baterii. Ewentualnie kilku na raz.

3. Amunicja i uzbrojenie - w walce najdłużej pozostawał 3 Teksański pułk spieszonej kawalerii. Takie pułki na zachodzie potrafiły formować czasem całe brygady. Tutaj był jeden, faktycznie był kawalerią, ale niedługo przed rozpoczęciem działań konie zostały odesłane na odpoczynek i odżywienie i walczyli pieszo. Jednak uzbrojenie mieli kawaleryjskie - rewolwery, dubeltówki, tylko niewiele muszkietów piechoty. 2 Tekasański walczył najpierw osłaniając rozwinięcie brygady w tyralierze, potem sformował się w centrum szyku i przez kolejne 2-3 godziny pozostawała w walce przeciw baterii artylerii i kolejnym oddziałom piechoty Unii. Cozzens podaje standard 40 pocisków. Podobno zaczęło im brakować, ale patrząc na opis działań jednak nie zabrakło. Intensywnie strzelali ok.75 minut plus drugie tyle przed i po o niższym natężeniu. Sądzę, że musieli dostać jakieś uzupełnienie w trakcie walk. W przeciwnym razie można szacować, że ogień prowadzili ze średnią intensywnością raz na 2-3 minuty, a w etapach "lżejszych" raz na 5-10 minut.
Walczyli na kluczowym odcinku, przeciwnik poniósł spore straty i oni również, opisy o przerażającym ogniu są powtarzalne, dym zasnuwał teren, a widoczność pogarszał zapadający zmrok.
Dodatkowo - teoretycznie federalni mieli przewagę techniczną uzbrojenia i kompletnie nie widać, żeby wpłynęło to na wynik starcia.

4. Moje przypuszczenie dotyczące ognia prowadzonego przez 3 Teksański jest takie, że od czasu do czasu, w trakcie ponawianego ataku lub odpieranego kontrataku, prowadzili ogień tak szybko, jak to możliwe (2-3 strzały na minutę), a po kilkuminutowych okresach wzmożonego ognia częstość radykalnie spadała. Z sufitu uznając, że dodatkowa amunicja starczyła na walki "przed i po", zakładam, że użyli prawie całą w głównej części. Kilka minut - 6 pocisków, potem powolny ogień przez ok.15 minut (powiedzmy 3 pociski) i znowu wzmożenie. W takim tempie przez 75 minut zużywają cały nominalny zapas.

I tyle odnośnie braku amunicji w trakcie walki.

5. Konfederaci podzielili drugą brygadę na połowy. Dwa pułki pod komendą brygadiera poszły na lewo od czołowej brygady, dwa pod dowództwem gen.Little na prawo. Little zginął i pułki pozostały bez dowódcy. Niemniej maszerowały na pozycję zgodnie z rozkazem. I tutaj jeden z nich przez krótki czas próbował iść naprzód, dostał jakiś ogień dział, cofnął się, a potem wycofał na tyły (dowódca napisał w raporcie, że dostał taki rozkaz, ale nie wiadomo, kto miałby go wydać). Drugi, skrajny pułk, wyszedł z lasu na pole (w tym momencie można przypuszczać, że razem z pierwszym), ale nie cofał się, szedł dalej, po 100-200m metrach dostał się pod ogień półtora pułku piechoty i sekcji dział. Zalegli na polu (kładli się), odpowiadali ogniem do zmroku i dopiero wtedy się wycofali. Dowódca napisał, że walczyli z całą brygadą.

Jest to przykład samodzielnego działania pułków i rozjechania struktury dowodzenia.

6. Podobny przykład - naprzeciwko ww. pułku walczył m.in. 4 pułk z Minnesoty. Na początku walki stał w linii z resztą brygady na lewej flance. Kiedy sąsiedzi wycofali się, dowódca cofnął swój pułk kilkadziesiąt metrów za osłonę jakichś krzaków (i być może wzniesienia). W efekcie praktycznie nie brał udziału w walce, za wyjątkiem ostrzału częścią sił j.w.
Przy spojrzeniu na mapę w głowie się nie mieści, że nikt go lepiej nie wykorzystał. W trakcie walk w odległości 100-200m przed nim (!), przez długi czas (ok.2 godzin) rebelianci zajmowali pozycje, z których skutecznie ostrzeliwali flankę innej pozycji Unii.

7. Na prawym, południowym skrzydle federalnym, Mower z 10 pułkiem z Missouri przez ok.45 minut walczył z dwoma pułkami z Mississippi (wspartymi baterią dział, chociaż być może ze słabym polem ostrzału ???), odparł 3 próby szturmu (dochodziło nawet do walki na bagnety, więc byli blisko) i wytrzymał do zmroku. Jest to o tyle ciekawe, że konfederatów było więcej i powinni go przeskrzydlać - nie miał nikogo co najmniej na jednej flance, a być może na obu.

To przykład bierności oddziału, która na makiecie wygląda na absurdalną, a w rzeczywistości nie jest wcale wyjątkiem.

8. Główna pozycja federalna ustawiona była na wzniesieniu. Konfederaci nacierali przez dolinę ("ravine") oddzielającą ich "własne" wzgórze od federalnych. W pierwszym rzucie obie strony miały po 3 pułki, a unioniści baterię artylerii (która była punktem skupiającym działania). Rebelianci wielokrotnie ponawiali szturmy, ale dopiero po wystrzelaniu obsługi dział (z chyba 67 artylerzystów nie zostało zabitych lub rannych mniej niż 10, zmasakrowano też konie i nie było jak wycofać dział) i kilkudziesięciu minutach zdobyli całą pozycję.

Teoretycznie, patrząc na teren (obrona wzniesienia), liczebność (obrońcy byli liczniejsi) i uzbrojenie (część rebeliantów to kawaleria), to federalni powinni wystrzelać konfederatów, szczególnie, że artyleria strzelała kartaczami na bliski dystans. Było jednak odwrotnie. Pytanie dlaczego?

Zgaduję, że dwa pułki rebeliantów z drugiego rzutu brały jednak udział w walce (Cozzens o nich słowem nie wspomina, ciągle pisząc o tych z pierwszego rzutu). To zwiększałoby liczebność. Druga kwestia - przypuszczam, że artyleria federalna miała jakiś problem z trafianiem przeciwnika w zagłębieniu (dolinie) przed sobą. W przeciwnym razie rebelianci nie utrzymaliby się tak długo (może nawet ponad godzinę) pod ogniem albo zostali zmasakrowani (zatrzymani byli 100-200m ? od linii dział). Inna hipoteza, że drzewa ograniczyły skuteczność ognia na wprost.
Na korzyść konfederatów działały dwie sekcje dział w idealnej odległości 200-300m, jedna na wzniesieniu, druga skośnie względem federalnych.

Summa summarum  rebelianci pokonali liczniejszego wroga na teoretycznie dobrej pozycji i raczej nie z powodu niskiego morale (tylko jeden pułk federalny został w miarę szybko pokonany i też ze stratami, więc nie za darmo). Dokładnych strat nie znam, ale z poszczególnych podanych dla pułków zgaduję, że były podobne albo nawet większe w oddziałach Unii. Raczej nietypowa sytuacja.
Edit: autor dalej podaje, że federalni stracili w zabitych, rannych i zaginionych ok.1000 w sumie, rebelianci podali w raporcie ok.700, ale prawie na pewno zaniżyli straty i były podobne lub nieco większe niż Unii.

9. Pułki federalne wypierane z pozycji były ponownie formowane na tyłach, o zmroku (lub już po), zbiorcza formacja złożona z resztek 5 pułków pod dowództwem Sanborna (dow. brygady) wykonała kontratak i odbiła pozycje. Wycofali się, ponieważ 3 kompanie (!) rebeliantów ostrzelały linie federalne z flanki (faktycznie wycofał się w miarę świeży pułk z innej brygady stojący na skrzydle, a reszta za nim).

Jest to przykład działania przemieszanych oddziałów.

Tak na gorąco po przeczytaniu dzielę się wrażeniami.