Yelonky

Historia i wargaming => II Wojna Światowa => Wątek zaczęty przez: Adam on Sierpień 03, 2014, 09:41:58 pm



Tytuł: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Sierpień 03, 2014, 09:41:58 pm
Jest to w zasadzie kontynuacja wątku o przepisach "Assault platoon", ale ponieważ zaczynamy stosować nasze rozwiązania, które mam wrażenie, że już zaczynają dominować nad wspomnianym systemem, więc zaczynam nowy.

W miniony piątek rozegraliśmy starcie wg wielu nowych zasad - tworzenie sytuacji wyjściowej (dobór sił), morale, widoczności, ranień, dowodzenia itp. Przebieg walki opisany poniżej (flanki podawane zawsze od strony brytyjskiej aby uniknąć bałaganu).

Strona broniąca się: Brytyjczycy, 50% pluton weteranów wsparty ckm (lewa flanka) i moździerzem (centrum), na zamaskowanych stanowiskach, część sił w lisich norach, małe pole minowe.
Atakujący: 100% pluton Wehrmachtu, weterani, pluton ok.70%, liniowy, wsparcie ckm (prawa flanka).
Teren był częściowo otwarty, z trzema niewielkimi laskami i dwoma gospodarstwami po kilka budynków.
Brytyjczycy obsadzili jedno gospodarstwo (na swojej prawej flance), lasek na lewej flance oraz ukryli jedną drużynę w okopach za niewielkim polem minowym w centrum naprzeciw drugiego gospodarstwa.
Plan niemiecki przewidywał związanie walką gospodarstwa na prawym skrzydle mniej licznym plutonem, a na lewej przedarcie się pod osłoną lasku do drugiego gospodarstwa, zdobycie go i rozwinięcie ataku na pierwsze wg sytuacji.
Silniejszy pluton niemiecki na podejściu do lasku dostał się pod celny ogień ckm i zaczął ponosić straty. Dowódca plutonu i czołowej drużyny zagrzewali żołnierzy do walki i stopniowo 6 żołnierzy przedarło się pod ukrycie drzew, pozostali poza jednym zostali ranni na polu. Porucznik wydał rozkaz drugiej drużynie aby spróbowała wejść do lasku od drugiej strony, unikając ognia ckm. Plan udał się częściowo - faktycznie ckm ich nie ostrzelał, ale za to weszli pod skuteczny ogień moździerza. Dodatkowo zaczął ich ostrzeliwać ukryty w budynku snajper. W efekcie tylko 4 żołnierzy przedarło się cało do lasu. Trzecia drużyna z własnej inicjatywy przedarła się na hurra! przez ogień ckm, chyba 6 żołnierzy przeszło cało, jednak ranny został ich dowódca.
W tym czasie pierwsza drużyna weszła do zabudowań gospodarstwa, zajęła je bez walki i stwierdziła obecność wroga w okopach za gospodarstwem. Po zajęciu pozycji podjęła ostrzał wroga. Ten początkowo mocno zaskoczony odpowiadał niemrawo, jednak po jakimś czasie ich dowódca popędził niektórych do prowadzenia ognia. W efekcie celną serią został trafiony dowódca drużyny niemieckiej.
Druga drużyna niemiecka próbowała dołączyć do kolegów, ale przy przebieganiu przez kawałek otwartego pola została nakryta celnym ogniem brytyjskim z drugiego gospodarstwa i straciła zabitego i rannego.
Dowódca całego plutonu próbował zagrzewać do walki ukrywających się na podejściu pod las żołnierzy i tam wypatrzył go snajper, który kolejnymi strzałami wyeliminował go z walki (leżał ciężko ranny i próbował przeżyć).
W efekcie w całym plutonie został zdolny do walki tylko jeden dowódca drużyny, przy którym był tylko jeden sprawy żołnierz. Widząc jaka jest sytuacja, nie kontynuowano beznadziejnego już ataku.

Lewoskrzydłowy pluton niemiecki zrealizował swoje zadanie, pomimo ostrzału z broni ręcznej i moździerza prawie nie poniósł strat, ale ponieważ jego zadanie było wspierające nie zdecydował się na samodzielny atak. Nie udało mu się z zajętych pozycji zadać strat nplowi.

Straty wyniosły: Brytyjczycy 0, Niemcy 5 zabitych, 9 ciężko i 2 lekko rannych. Atak niemiecki został odparty chociaż zajęto jedno gospodarstwo. Bez reorganizacji Niemcy nie byli w stanie kontynuować natarcia.

Nie wiem jakie są wrażenia innych, ale mnie bardzo się podobało. Był to zupełnie inny rodzaj rozgrywki niż przepisy "AP", zbliżający się do odtwarzania realiów, chociaż jeszcze wiele przed nami.

Z wniosków i doświadczeń na przyszłość:
-morale i zagrzewanie żołnierzy do walki działa nieźle; ad hoc dodaliśmy możliwość samodzielnego "podnoszenia" zaległego dowódcy - w przeciwnym razie jest zbyt duża możliwość przypadkowego zakończenia ataku przez brak dowódców
-ranienia wychodzą dobrze, trzeba uściślić opiekę nad rannymi i zasięg moralny ponoszonych strat
-trzeba przemyśleć sposób prowadzenia ognia moździerzami/artylerią itp.
-nie było specjalnych możliwości sprawdzenia dowodzenia, chociaż w atakującym plutonie trochę się działo i użycie dowódcy jako poganiacza przestraszonych raczej się zemściło; ważny wniosek: trzeba uwzględnić dowódcę kompanii dla koordynacji całości działań (tutaj mógł np.zmienić rozkazy dla drugiego plutonu)
-widoczność chyba działa nieźle
-efekty wsparcia - bardzo dobre, widać było ich skuteczność
-dobór sił - chyba dobrze, w każdym razie daje się stosować i nie było jakichś szalonych wad, żeby to dopracować trzeba sporo pograć
-prowadzenie ognia - trzeba dopracować, bo nowe pomysły mieszają się z zasadami "AP"
-walka "spoza makiety" - trzeba jakoś uwzględnić możliwość działania wojska poza makietą - z powodu ograniczonej przestrzeni może często być taka potrzeba, a szkoda zmieniać skalę terenową tylko po to, żeby wszystko się mieściło, chociaż i to można przećwiczyć


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Sierpień 06, 2014, 03:07:07 pm
Mi też generalnie się rozgrywka podobała, jednak bardziej ze względu na wynik (który wg. mnie był łatwy do przewidzenia), niż samą "radość" z gry, jednak jako że przepisy są w fazie mocno wstępnej, to wszystko jeszcze jest do dopracowania i wyjdzie z tego moim zdaniem przyjemny, a przy tym bardzo realistyczny system ;) W wolnej chwili wezmę się za usystematyzowanie przepisów dotyczących prowadzenia ognia i otrzymywania obrażeń- zrobię po prostu lekko zmodyfikowany skrót odpowiednich przepisów z Assault Platoon, bo generalnie się one sprawdzają. Ciekawi mnie również kwestia pojazdów. W AP temat ten jest poruszony, ale moim zdaniem wymaga sporo pracy. Kwestia dowódcy kompanii, mogącego w trakcie walki modyfikować pierwotne rozkazy, jest teraz, moim zdaniem, pierwszorzędna, pozostałe rozwiązania natomiast sprawdziły się całkiem dobrze ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Październik 11, 2014, 08:26:55 pm
Zrobiliśmy w ostatni piątek szybkie starcie. Tym razem wybraliśmy walkę drużyn. Stosowaliśmy te same przepisy, ale z nową metodą prowadzenia ognia. Część elementów musieliśmy zeskalować do niższego poziomu, ale generalnie jakoś szło. W przyszłości trzeba będzie rozbić na osobne zestawy modyfikacji przy grze plutonem/kompanią i drużyną.

Przebieg starcia
Broni się drużyna wehrmachtu w standardowym pełnym składzie (9 ludzi), atakuje drużyna spadochroniarzy amerykańskich (bodajże dwunastu). W pierwszej fazie Amerykanie wysłali dwuosobową szpicę na rozpoznanie. Zostali ostrzelani z pozycji niemieckiego km, ale wycofali się i przekazali meldunek. Niemcy po ostrzelaniu szpicy wycofali km na inną pozycję na piętrze budynku w tyle. Amerykanie ruszyli całą siłą - sekcja BAR uderzała na rozpoznaną pozycję km (teraz już pustą), reszta, z km model 1918 wyszła na skraj lasu. W pełnych napięcia pierwszych chwilach starcia ogień rozpoczął niemiecki snajper, uciszając sekcję km. Równocześnie dwóch spadochroniarzy zauważyło kończących rozstawiać sprzęt Niemców z MG34 i pierwszymi strzałami raniło strzelca. Jego kolega zajął się opatrywaniem i w dalszej walce już nie wzięli udziału. Dowódca sekcji wypalił ze swojego MP40 do spadochroniarzy, ale nie zgasił ich zapału, ani nie zranił. W tym czasie amerykańska sekcja BAR przebiegła otwarte pole, dopadając żywopłotu i ruin domku. Sprzyjało im szczęście - gdyby koledzy nie uciszyli niemieckiego km marny byłby ich los w otwartym terenie pod ogniem MG34.
W tym czasie trwała wojna nerwów między niemieckim snajperem a sekcją km naprzeciw - dowódca drużyny spadochroniarzy wzbudził w swoich chłopcach na nowo zapał bitewny i w końcu otworzyli ogień. Niemcowi najwyraźniej trzęsły się ręce, bo kule mijały npla za każdym razem o psi pysk. Pierwsza seria z km zmusiła snajpera do ukrywania się, jego dowódca w krótkich żołnierskich słowach wyjaśnił mu jednak, ze lepiej dla niego, żeby znowu zaczął strzelać. To jednak skończyło się źle, bo następna seria ciężko raniła go w głowę i skutecznie eliminowała z dalszej akcji. Dowódca niemiecki rozkazał w tym czasie reszcie drużyny obrzucenie przeciwnika granatami. Nie udało się nikogo zranić, chociaż część Amerykanów przestraszona zaczęła szukać lepszego ukrycia. Rozgrzany sierż. Waldewsky (? *) huknął na nich i rozkazał atakować. Nieco wcześniej sekcja BAR silnym ogniem zmusiła do ukrywania niemieckiego dowódcę sekcji km. Dzielny strzelec BAR wychylił się ryzykownie i przykrył ogniem Niemców ukrywających się za wzniesieniem na lewo od niego, raniąc jednego. W tym samym czasie trzech Amerykanów obeszło wzgórek z drugiej strony i w gwałtownej strzelaninie raniło kolejnego Niemca, przestraszając pozostałych zaskoczonych sytuacją. Dowódcy spadochroniarzy nie pozostało nic innego jak wziąć do niewoli sześciu zaskoczonych i wystraszonych Niemców. Trzem udało się wycofać pod osłoną budynku, w czasie gdy ich koledzy składali broń.

Straty
Amerykanie 0
Niemcy 4 ciężko rannych, 6 jeńców (w tym 3 rannych).

*Zostawiam ten błąd jako znak problemów ze źródłami.  ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Październik 12, 2014, 10:31:50 pm
Bardzo fajna bitewka wyszła ;D Pomysł rozpoczęcia od wysłania szpicy wydał mi się ciekawy, na podstawie meldunku (bardzo skąpego) o pozycjach nieprzyjaciela opracowałem cały plan starcia, który przewidywał podzielenie mojej "Parszywej Dwunastki" na 3 pododdziały: w centrum sierż. Władysław z 2 strzelcami i sekcją km mieli rozlokować się na skraju zagajnika i pokryć ogniem obszar między zrujnowanymi budynkami po prawej a niewielkim wzniesieniem po lewej. Na lewym skrzydle trzyosobowa grupa uzbrojona w Garandy miała, pod osłoną ognia ckm-u nacierać na wroga, oskrzydlić go i zmusić do wycofania, podobne zadanie na prawym skrzydle otrzymała grupa kpr. Sawyera, gdzie oprócz niego było dwóch strzelców i BAR. Mieli zaatakować zabudowania, gdzie wykryto nieprzyjacielski km i kontynuować natarcie w stronę większego budynku po drugiej stronie ścieżki. Zadanie było o tyle trudne, że mieli do pokonania blisko 40 metrów otwartej przestrzeni, lecz liczyłem, że ogień centralnego ugrupowania zapewni im dostateczną osłonę. Akcja została na początku zaplanowana a potem było tylko jej wykonywanie, które poszło o wiele lepiej, niż się spodziewałem ;)
Przepisy generalnie się sprawdziły, kilka rzeczy trzeba było na bieżąco przeskalować lub wymyślić, ale rozgrywka była płynna i dynamiczna.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Listopad 15, 2014, 05:39:54 pm
Wczoraj rozegraliśmy kolejne starcie. Pluton Amerykanów z plutonem Brytoli (45 żołnierzy w sumie) wspierani przez dwa Shermany atakowali pluton niemiecki (20 ludzi) wsparty moździerzem. Akcja była niezmiernie ciekawa, postaram się opisać z jakimś zdjęciem lub mapką. Zakończyło się zajęciem terenu przez anglosasów, resztki Niemców wycofały się w różnych kierunkach. Alianci stracili jednego Shermana i 8 rannych, Niemcy 2 zabitych, 6 rannych i 4 jeńców. Sytuacja była wprost wymarzona do tego, żeby kontynuować akcję wyprowadzając niemiecki kontratak, ale nie mieliśmy takich planów.

Nowości do uwzględnienia w przepisach nie ma zbyt dużo - trochę uściśleń do obserwacji, wstępne metody ostrzału moździerzami i artylerią (działają elegancko), parę efektów związanych z czołgami. Musimy pamiętać o sprawdzaniu motywacji za różne rodzaje ognia itp. - gdzieś tak od połowy gry to robiliśmy i wychodzi bardzo dobrze.
Z ważnych rzeczy - warto określić sytuację wyjściową w okolicy - to ułatwi interpretację ruchów wzdłuż krawędzi makiety.

Zabawa przednia.  ;D


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Listopad 16, 2014, 11:32:20 pm
Zgadza się- zabawa przednia i efekty też wychodzą ciekawe. Przepisy dotyczące trafiania pojazdów z Assault Platoon sprawdzają się nieźle i nie trzeba ich chyba zbytnio modyfikować- niewielka szansa na całkowite zniszczenie pojazdu, natomiast często może zostać unieruchomiony, lub załoga spanikuje. Czołgi się też nieźle sprawdzają jako ruchoma zasłona dla piechoty ;) Czekam na Twoją relację, Adamie, to pewnie coś dodam od siebie ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Listopad 17, 2014, 02:03:40 pm
Mam nadzieję, że na zdjęciach da się odczytać, co się działo.
W obronie stały 3 drużyny niemieckie oraz porucznik i dwóch gońców w rezerwie.
Niemcy ustawili się (od swojej lewej):
-1 drużyna w okopie i ruinach domku, przed nimi miny przeciwczołgowe (jakoś nikt w nie nie wjechał)
-2 i 3 drużyna we wsi, podzielone na grupki ze swoimi zadaniami, w tym:
-3 ludzi na wysuniętej pozycji w zabudowaniach, przygotowanych do zasadzki ppanc
-kaemy drużyn w cofniętych okopach - ich ogień krzyżował się na skrzyżowaniu we wsi (to miał być rdzeń obrony)
-okop z sierżantem (MP40) i szeregowym chroniący prawą flankę i pozycję km
-dwaj snajperzy na piętrach domów w głębi wsi
-dowódca plutonu z gońcami i panzerfaustami na piętrze budynku z dobrym wglądem w teren

Przebieg akcji:
-1 drużyna wsparta moździerzem ostro traktuje Amerykanów, ale ulega ogniowi czołgu i jego wsparcia - wycofuje się z dwoma rannymi; Amerykanie stracili 4 rannych i kilku, którzy ich odprowadzali na tyły, jeden uciekł
-placówka ppanc we wsi uległa stresowi pancernemu i uciekła
-przez dłuższy czas brytyjska drużyna tak skutecznie kryła się za swoim czołgiem, że ani MG42 ani jeden ze snajperów nie mieli okazji do otwarcia ognia
-potem Brytyjczycy wystawili bok na ogień drugiego km i drugiego snajpera (czyli zasadzka częściowo się powiodła :) ); km szybko uciszono czołgowym działem, snajper dawał się we znaki, w końcu trafił dowódcę drużyny; czołg załatwiła dwoma celnymi strzałami asysta porucznika niemieckiego, ale sami szybko padli pod silnym ogniem Brytyjczyków
-MG42 w końcu miał do czego strzelać (Brytyjczycy j.w. musieli się odsłonić od jego strony), pierwsza salwa niecelna, potem trochę poprawili; strzelec km przestraszył się angielskiego strzelca wyborowego, ale jego asystent był twardy jak skała, nawet kiedy kolegę ranili, i kontynuował ogień do samego końca; uległ w końcu jako ostatni w okolicy - dopiero pod ogniem drugiego Shermana
-dwóch Niemców w okopie na prawej flance długo stawiało opór całej drużynie Anglików, ale w końcu ulegli
-porucznik Steiner widząc, że żołnierze z jego pułapki ppanc uciekają, wkurzony rzucił rozkaz do asysty, żeby załatwiła czołg i pobiegł nakopać tchórzom; udało mu się niezauważenie przekraść do nich i skutecznie postawił ich do pionu (chociaż jeden, któremu czołgowe odłamki postukały po hełmie uciekł przed jego przybyciem); ta grupka prowadziła potem pojedynek ogniowy z dwoma Anglikami, ale pierwszy strach ich najwyraźniej nie do końca opuścił, bo długo nie chcieli się wychylać i strzelali na oślep
-na grupkę j.w. wyszła w końcu z boku drużyna Amerykanów i wzięła ich do niewoli; Steiner próbował się ostrzeliwać, ale został tylko on i szer. Holtz przy kaemie; obaj wycofali się ostrzeliwując
-ostatni na placu boju został jeden ze snajperów (zaliczył w walce dwa trafienia) - zorientował się, że jest sam i zwinął manatki

Niemcy zdecydowanie nie mieli tego dnia ochoty do walki. Plan obrony wydawał się dobry, wykonanie szwankowało - głównie z powodu niskiego morale części żołnierzy. Tam, gdzie wytrzymali psychicznie, szło im całkiem dobrze. Niesamowita była 2 drużyna brytyjska - pomimo morderczego ognia z dwóch stron, a nawet utraty czołgu i ewakuacji załogi, nie dawali za wygraną. Dopiero ranienie dowódcy nieco ich przygasiło, ale trwaliby dalej gdyby nie szaleńcze serie szer. Holtza, które "zgasiły" nadbiegającego dowódcę plutonu tak, że wydał rozkaz do odwrotu między drzewa.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Listopad 18, 2014, 01:11:30 am
No, raport daje pewien wgląd w to, co się działo na polu bitwy ;) Następnym razem wezmę lepszy aparat i postaram się zrobić porządniejsze zdjęcia :)
Mimo ponad dwukrotnej przewagi liczebnej i wsparcia czołgów, ta bitwa to nie był dla mnie spacerek po bułki. Gdyby nie mizerne morale części niemieckich żołnierzy, straty mogły być o wiele większe. Bitwa potoczyła się zupełnie inaczej, niż zamierzałem- to amerykańscy spadochroniarze mieli grać pierwsze skrzypce- było ich zdecydowanie więcej od Brytyjczyków, mieli też lepsze wyposażenie. 2 drużyny zostały jednak przyszpilone ogniem z broni ręcznej i moździerza, przez co przez większą część starcia sierżanci musieli nakłaniać swoich ludzi do pozostania w szyku, zamiast poprowadzić ich do ataku. W pewnym momencie sam porucznik Winters musiał wziąć sprawy w swoje ręce, bo inaczej wsparcie czołgu utknęło by na środku drogi drżąc ze strachu. Tak więc większość roboty musieli wykonać Brytyjczycy, wkurzeni tym, że ktoś ich odciąga od popołudniowej herbatki (pewnie dlatego bili się tak dobrze). Tak, jak pisał Adam- spisali się doskonale. Zapewne byli to weterani walczący jeszcze we Francji ;) Tylko dzięki nim atak się nie załamał, angażowali wroga na tyle długo, i naciskali na tyle mocno, że Amerykanie w końcu się pozbierali i do nich dołączyli, dopełniając sukces.
Graliśmy w sumie ok. 3,5 godziny, dyskutując w trakcie nad różnymi sytuacjami i poprawkami w przepisach, więc wynik wcale niezły. Myślę, że nawet starcie kompanii dało by się rozegrać za jednym posiedzeniem, chociaż zapewne było by ono sporo dłuższe. Przepisy sprawdzają się wyśmienicie i nie mogę się doczekać kolejnych starć ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Listopad 18, 2014, 06:15:30 am
Wygląda to bardzo apetycznie. Figsy jakiej marki?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Listopad 18, 2014, 09:54:19 am
Figurki - częścią Warlord Games, częścią Artisan Design.

Co do czasu gry, to sądzę, że jest rozsądnie. W przypadku walki kompanią dojdzie tylko jeden pluton, ewentualnie trochę wsparcia, w sumie nie tak dużo. Czas pewnie się wydłuży, bo trzeba będzie lepiej panować nad wsparciem i całokształtem poza makietą. Niemniej zakładałem, że walki szczebla kompanii będą na więcej niż dwie osoby. Taka natura rzeczy, w każdym okresie i każdych przepisach - jak ma być więcej wojska, to albo czas się wydłuża, albo potrzeba więcej graczy. Wydaje mi się, że widzę pewną pozytywną cechę - po 3-4 godzinach gry w innych epokach zwykle już jestem trochę zmęczony (albo i sporo, jeżeli gra była trudna). Tutaj byłem tylko bardziej nakręcony, a przyszedłem niewyspany i półprzytomny do klubu. Jeżeli wniosek jest nieprzypadkowy, to nawet w dwie osoby da się pociągnąć większą akcję - skoro ochota nie spada, to tylko kwestia czasu.  ;D



Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Listopad 24, 2014, 11:34:33 am
Zrobiliśmy w ostatni piątek starcie pokazowe z kolegą Ludwisiem. Podobno się podobało. Nie będę długo opisywał, ale dla pamięci kilka uwag.

Pierwszy raz zastosowaliśmy przygotowanie artyleryjskie - bardzo ciekawy efekt - w jednym miejscu praktycznie została rozniesiona drużyna (trzech rannych, inni wystraszeni, w tym uciekł dowódca). W innym mocno przestraszona (jeden uciekł), ale po jakimś czasie dowódca doprowadził ich do pionu i dobrze sobie dalej radzili.

Ciekawa sytuacja wyszła w centrum pola, gdzie atakujący hitlerowcy obsadzili gospodarstwo i mieli za zadanie pokryć ogniem wykryte pozycje npla. W efekcie pojedynku ogniowego Anglicy w sile 4 żołnierzy, km w ziemiance i snajpera zadali straty (zabity, 3-4 rannych) i w znacznym stopniu zdezorganizowali cały pluton. Anglicy nie ponieśli strat. Pluton pewnie w końcu zebrałby się na nowo, ale swojego zadania przez pewien czas nie mógł wypełniać.

Inna ciekawa sytuacja wyszła na skrzydle, gdzie wyszedł główny atak niemiecki. Kolumna trafiła pod ogień artylerii, początkowo niecelny, potem poprawiony. Straty jak na siłę ostrzału nie były duże (2 zabitych, 2 rannych), ale zginął dowódca plutonu, co zdezorganizowało dowodzenie - jedna drużyna tracąc marudera osiągnęła ukrycie wśród zabudowań, druga poniosła większość strat i trochę się rozproszyła, trzecia zatrzymała się, przeczekała ostrzał i po pewnym czasie ruszyła znowu naprzód. Dowódca czołowej drużyny wykazał się inicjatywą, zebrał kilku rozbitków z drugiej drużyny i szykował się do dalszego natarcia.

Akcję przerwaliśmy z braku czasu, chociaż sytuacja była bardzo ciekawa. Obrońcy mieli jeszcze dwie z trzech drużyn i sekcję km, w dobrym stanie. Atakujący jeden pluton zdezorganizowany, drugi w pozycji do ataku, chociaż dopiero skupiający się. O wyniku zdecydowałoby starcie z bliska między plutonem niemieckim i drużyną angielską.
Sytuacja, podobnie jak w poprzedniej grze, była idealna do kontynuowania w postaci rozszerzenia o działania wojsk spoza makiety (odwody obu stron).


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Grudzień 09, 2014, 08:05:54 pm
Etaty plutonów są rzeczywiste, czy w jakimś przeliczniku?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Grudzień 09, 2014, 08:13:02 pm
Rzeczywiste. Oczywiście mogą być trochę postrzelane (prawie zawsze są) i ich stan waha się między 50% a 90%.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Grudzień 09, 2014, 08:53:34 pm
A heavy weaponsy?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Grudzień 09, 2014, 09:17:49 pm
Chodzi Ci o km-y, moździerze i inną broń wsparcia? Rzucamy za nie, czy zostały "utracone" ;) Im niższy stan plutonu, tym większa szansa na utratę broni specjalistycznej (Niemcy mogą tak stracić też snajperów).
Co do czołgów i innych ciężkich zabawek- na razie do dyspozycji są tylko moje dwa Shermany i na więcej się nie zanosi w najbliższym czasie. Jak takie rzeczy zaczną się częściej pojawiać na polu bitwy, to pewnie podłubiemy przy przepisach do Assault Platoon i wyjdzie coś fajnego, na razie stosowaliśmy tamte, już trochę zmodyfikowane, i wychodziło fajnie :)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Grudzień 09, 2014, 09:39:42 pm
Tak gwoli ścisłości, to użyliśmy chyba tylko rzutu na "przebicie" i efektów uszkodzenia, jakoś zinterpretowanych (dodaliśmy chyba stres załogi?).

A co do broni wsparcia, to aktualnie są dostępne opcjonalnie: moździerze, artyleria, km ("ckm"), miny i rakiety. Nie ze wszystkiego korzystaliśmy (miny były, ale za żadnym razem nikt nie wdepnął :) ) - rakiet nie było. Generalnie mechanika jest i efekty są dosyć potężne.
Na tak niskim szczeblu w samoloty raczej nie będziemy się bawić, a czołgi już wstępnie działają - na takich zasięgach to mała różnica czy jedzie Sherman, czy coś innego.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Grudzień 09, 2014, 09:44:18 pm
Owszem, i jest to 85% przepisów, jakie dotyczą pojazdów w Assault Platoon ;) Reszta to "turniejowe" brednie w stylu: jak skręcać, od którego punktu pojazdu mierzyć odległości itp ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Grudzień 09, 2014, 09:55:47 pm
Ja mam troche Rosjan z przeznaczeniem na 1. AWP oraz Su-76.
Żeby te Wasze bitwy nie były tak późno... :-[


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Grudzień 10, 2014, 01:37:50 pm
Mogę ci posłać przepisy, pograsz w domu z synem.  :D
Z tym, że w założeniu robimy front zachodni ok.1944r. Armia Czerwona jest nietypowa, bo trzeba uwzględnić słabe wyszkolenie i problemy dowodzenia. Chyba, że założymy, że to koledzy czterech pancernych, to można jechać.  ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Grudzień 10, 2014, 02:32:49 pm
A chętnie, bardzo poproszę.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Grudzień 14, 2014, 09:33:37 am
Liczebność drużyn to standardowo 10 żołnierzy i od tego liczycie stany, czy bierzecie jakieś inne dane?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Grudzień 14, 2014, 11:24:22 am
Według etatu - Niemcy 9 (grenadierzy), Amerykanie 12, Angole 10. Dlatego są różne tabelki do obniżenia ilości. Z założenia robimy zachód od lądowania w Normandii. Jak chcesz wziąć coś innego, to trzeba przeliczyć dla odpowiedniej ilości. Ale nie wiem, czy ktoś miał etat 11 albo 8- lub 13+?
Z funkcyjnych w plutonie zawsze jest dowódca, a pozostałych możemy wg uznania brać wszystkich lub rzucić analogicznie jak za utratę broni. Rzucanie w ten sposób za drużyny da za dużą przypadkowość.
To jest wszystko dosyć umowne, służy do losowego generowania sił. Sprawdza się przyzwoicie, ale równie dobrze można samemu ustalić siły wyjściowe.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Grudzień 14, 2014, 12:17:14 pm
Afrykę chyba spokojnie można liczyć wg tych samych danych. Zamiast piatów i panzerfaustów będą rusznice, Boysy i PzB 38.



Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Darek on Luty 14, 2015, 02:43:57 pm
Jak na wersję Beta jest to bardzo przyjemny system :). Z spokojnymi ludźmi już teraz daje dużo radości. Czekam na koniec tego starcia i możliwość spróbowania obrony, będę mógł jeszcze lepiej ocenić.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Alecki on Luty 15, 2015, 02:04:57 pm
Już szykuję kompanię grenadierów pancernych żeby ci wklepać. ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: maciek on Marzec 08, 2015, 10:55:25 pm
W kilku słowach:
Bardzo mi się podobały przepisy.
Trochę przerosła mnie skala. Szczerze mówiąc sądziłem, że będę dowodził jedną drużyną. Wtedy mógłbym się pobawić pojedyńczymi figurkami, wysłać dwóch przodem itp.
Tak więc, jeżeli w przyszłości będziecie w to grali, to ja mogę wziąć drużynę idącą w szpicy (z hanomagiem  :) )


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Marzec 09, 2015, 12:10:48 pm
Cieszę się, że to słyszę, bo miałem wrażenie, że nie bardzo ci się podobało.
W kwestii dowodzenia drużyną, to jest w planach rozwinięcie kierunku drużyna / pluton, gdzie faktycznie kieruje się małą grupą i koordynuje poszczególnych żołnierzy. Chwilowo kontynuujemy skalę większą, żeby nie pomieszać wątków, a za jakiś czas "zejdziemy niżej".  :)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: maciek on Marzec 09, 2015, 03:31:24 pm
Nie podobało mi się przez Michała,
który postanowił stestować przepisy i wykonał dziwne manewry, a ja zostałem z tyłu.
Tak to mi się podobało.
I nie chodzi o niższy szczebel.
Mogę dowodzić drużyną na tym szczeblu, bylebym miał w drużynie rkm, może jakąś bazukę itp.
Ta akurat ze względu na straty miałem jeden km na 3 drużyny.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Maj 24, 2015, 08:17:56 pm
Rozegraliśmy w ostatnie dwa piątki dosyć złożoną bitewkę w IIwś. Mam nadzieję, że uda mi się wykroić jakiś raport, chociaż w tym tygodniu może być z tym krucho. Na świeżo chciałem zanotować kilka istotnych kwestii do uwzględnienia, ponieważ większość czasu zajęły nam dyskusje o różnych zagadnieniach.

1. Otwieranie ognia - gotowi mogą strzelać w tym samym ruchu, ale jako drudzy, jeżeli wykryli cel dopiero po otwarciu przez niego ognia. Nieprzygotowani otwierają ogień w kolejnym ruchu po wykryciu.
Pewnie pojawi się kwestia czy np. atakujący na bliski dystans nie są gotowi pomimo ruchu?
To jest generalnie trudna sprawa.
2. Amunicja dział czołgów - trzeba jakoś przeliczyć, wstępnie przyjęliśmy ok.2 pociski na ruch ognia.
3. Trzeba rozważyć komunikację między czołgami (czy coś utrudniamy / zmieniamy).
4. Trzeba rozważyć komunikację załóg czołgów z piechotą na zewnątrz (nie mieliśmy okazji sprawdzać). Sądzę, że przy zamkniętych włazach jest niemożliwa (chociaż mogą reagować na sygnały dymne itp.).
5. Kwestia manewrów czołgami, szczególnie na dalszych dystansach i wpływ na celowanie / wykrywanie / osłonięcie (fałdy terenu niewidoczne na mapach).
6. Trzeba ustalić użycie dymów i innych sygnałów, szczególnie dla broni wspierających.
7. Pozostaje do rozważenia sprawa strzelania do świadomie nieaktywnych żołnierzy drużyny (np. ukrytych w innej części budynku).

Może jeszcze coś dopiszecie, bo mam wrażenie, że nie wszystko spamiętałem. Część mam też jako modyfikacje, których nie opisywałem wyżej.

Generalnie starcie uważam za bardzo ciekawe z kilku względów. Okazało się, że nie takie czołgi straszne - jeżeli druga strona ma swoje lub broń ppanc, to wcale bardzo nie dominuje zabawy. Moim zdaniem ładnie i realistycznie wyszły kwestie broni wsparcia, organizacji akcji drugiego rzutu itp. Podobało mi się odparcie pierwszego natarcia, szczególnie, że obyło się prawie bez strat. Złapanie Niemców ogniem moździerzy w czasie organizacji po odwrocie - miodzio. Wycofanie Amerykanów przed drugim atakiem - klasyczne. Skoszenie dowódcy nacierającej drużyny w prześwicie między domami - fachowe. Zasadzka z czołgiem strzelającym do opuszczonego wcześniej budynku - :). Zebranie grupy odnoszącej rannego feldwebla - smaczek.
Wynik - przekonujący.

Jeszcze dwie ważne dla mnie sprawy trochę się wyjaśniły. Po pierwsze daje się z pewnym wysiłkiem w postaci panowania nad tym, co poza makietą, zrobić starcie na względnie dużym obszarze bez zmiany skali terenu.
Po drugie, starcia, które robiliśmy wcześniej nie są w zasadzie naciągane (rozpoczęcie na dystansie szturmowym lub bliskim). Po prostu jest to właśnie taki moment rozwijania natarcia. Można poprawić dobór sił, jeżeli chcemy używać w natarciu oddziałów wcześniej walczących, a nie tylko rzuconych z odwodu.

Pojawił się pomysł zrobienia jeszcze jednej wersji systemu - do skali 1/72 i starć pancernych / manewrowych (więcej wojska wejdzie na stół). Przypuszczalnie dla przyspieszenia gry należałoby uprościć operowanie piechotą (jakaś wspólna motywacja dla sekcji / drużyn).


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Grudzień 02, 2016, 12:39:33 pm
Czy ekskluzywna wersja przepisów świadczy, że chcecie z grą wyjść gdzieś na zewnątrz? Jakaś prezentacja, udział w konwencie? Czy tylko tak "do szuflady"?  ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Grudzień 02, 2016, 02:17:37 pm
To tak na szybko zrobiłem, bo Bayard narzekał, że mogłoby być ładniej.  :P ;D
Prezentację to możemy zrobić, ale trzeba znaleźć chętnych. Internetowo to ja kojarzę tylko ludzi od Bolt Action, spore środowisko, ale oni bawią się po swojemu w swoich lokalach i raczej ich nie namówimy na granie. Widziałem się z jednym sympatycznym człowiekiem od BA, który nawet mieszka niedaleko, zapraszałem, ale nie skorzystał póki co.
Może jak podciągniemy nieco tereny, to można by na Grenadierze coś pokazać, tylko to jest spora logistyka, a ja nie zawsze zdołam nawet podjechać na dłużej, a co dopiero siedzieć cały dzień.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: maciek on Lipiec 08, 2017, 04:39:11 pm
mam kilka pytań do Adama

- czy BAR i Bren były faktycznie broniami obsługiwanymi przez 2 osoby, czy ten drugi służył tylko do noszenia magazynków ?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Lipiec 08, 2017, 09:07:03 pm
Z BARa i Brena może strzelać jedna osoba, ale z MG-34 w sumie też, chociaż może trochę więcej kłopotu. Z tego, co wiem, to zasadniczo grupy kaemu miały 3 osoby: strzelec, pomocnik (ładował amunicję do broni i korygował ogień) i amunicyjny (lub więcej dla ckm), który nosił i ładował amunicję do taśm / magazynków oraz w trakcie walki osłaniał parę strzelającą. Tak więc każdy miał coś do roboty.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: maciek on Lipiec 08, 2017, 11:02:05 pm
Ok. Czyli tan drugi ma wpływ na ogień km-u.
A dlaczego w sekcji BAR-a było tylko dwóch ludzi ?
Takie mam w każdym razie etaty


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Lipiec 08, 2017, 11:35:52 pm
Nie wiem, a skąd masz ten etat?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: maciek on Lipiec 08, 2017, 11:47:12 pm
z CoC ale nawet w Wikipedii jest napisane że robili sekcje dwuosobowe.

Ale polski Browning z 1939 był na licencji BAR-a i miał karabinowego, celowniczego i amunicyjnych
i to dla mnie załatwia sprawę  ;)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Czerwiec 18, 2018, 12:07:09 pm
Mam jedną uwagę co do ostatniej bitwy. Uświadomiłem sobie, że to właśnie powodowało w pewnym stopniu moją irytację w piątek, dlatego warto chyba ten temat poruszyć i rozwiązać raz na zawsze, by uniknąć w przyszłości nieporozumień ;) Chodzi mi dokładnie o obserwację. Kilka razy rzuciłem na prawdę dobrze na obserwację (10, 11, 12, plus lornetka), lecz nic nie wykryłem- raz okazało się, że oddział obserwował "nie tą połówkę budynku", i nie zauważył stanowiska MG, które było "w drugiej połowie budynku"... Czułem wtedy pewien zgrzyt, ale dopiero później, na spokojnie uświadomiłem sobie, co mi nie grało. Wcześniej zawsze zakładaliśmy obserwowanie pewnego obszaru- ja to odczytywałem w ten sposób, że wyznaczam sobie jakiś punkt i obserwuję też jego okolicę, np. jak wskazuję jakiś budynek, to mam szansę zauważyć też to, co jest przed nim i w pewnej bliskiej od niego odległości- przy bardzo dobrym rzucie mógłbym więc zauważyć np. okop będący 10 metrów przed budynkiem itp. W ostatniej grze okazało się, że nie zauważyłem gniazda MG, bo nie wskazałem konkretnego okna, w które patrzę... Powiem szczerze, że nie do końca takie podejście mi się spodobało- moim zdaniem po to jest ten rzut, że jeśli rzuci się bardzo dobrze, to się wykrywa wroga w pewnym obszarze, a jak się rzuci gorzej, to się go tam nie wykrywa. Jeśli bym wiedział, że muszę osobno rzucać za każde okno i każde 5 metrów żywopłotu, by sprawdzić, czy czegoś tam nie ma, to pierwsze 25 kolejek gry bym poświęcił tylko i wyłącznie na przyglądanie się wszystkiemu przez lornetkę, a to, moim zdaniem, trochę kłóci się z ideą względnie szybkiego systemu, a nie dodaje też moim zdaniem zbyt wiele realizmu- jedynie wydłuża grę.

Adam, Alek, jakie są Wasze wrażenia na ten temat?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Czerwiec 19, 2018, 12:13:14 pm
Wcześniej nikt nie siedział i nie gapił się przez lornetki w ramach rozpoznania. Generalnie rzadko się bawiliśmy lornetkami.
Ponieważ mają bardzo duży bonus, to wydaje mi się właściwe, żeby wskazywać na co się patrzy w danej turze. Czy to jest cały budynek, czy pół (długiego), tego nie rozstrzygaliśmy, bo nie było takiej sytuacji (ja nie pamiętam). Co do obserwowanej okolicy, to trochę trudne - zależy od wzajemnego położenia celów i obserwatora. Można dopisać coś w stylu "do 10m", ale czy to na pewno będzie dobre?

Co do okien, to ja rozumiałem, że to taki żart, obserwujesz raczej ścianę budynku (albo jakiś inny fragment). Nie mamy tego zdefiniowanego, stąd pewnie problem.

Swoją drogą, to jak pójdziemy w taką stronę, że z powodu lornetek atakujący obserwuje do bólu zanim się ruszy, to trzeba by zwrotnie dodać reakcję obrońcy i ostrzeliwać (z dział, czołgów itd.). Co nie rozwiąże sprawy, bo przecież dowódca plutonu czy kompanii może siedzieć w krzakach i obserwować.
To chyba nie jest dobry kierunek. Nie wydaje mi się, żeby w rzeczywistości dało się tak łatwo (bo na ok.50%) rozpoznawać dokładnie czyjeś pozycje.
Inna sprawa, że to dla całego obszaru może zająć z pół godziny albo więcej.

Moje wrażenie jest takie, że dowódcy szczebla kompanii i niżej prawie nigdy nie mieli okazji dokładnie rozpoznać celu przed walką. To i na wyższym szczeblu się zdarzało.

A kwestia długiego obserwowania "w trakcie" nie jest wcale oczywista - w końcu to raczej jest część jakieś większej akcji, dookoła inni nacierają, są plany czasowe, dużo się dzieje, z góry popędzają. Jakby tak każdy porucznik dla pewności miał oglądać każdy budynek, to by atak trwał wieczność. A jeszcze jakoś trzeba przekazać informacje podwładnym - przecież z reguły nie siedzą obok.

W przypadku czołgów itp., to wyobrażam sobie, że działają zależnie od rozkazu - mają wyznaczony obszar działania. Ale raczej nikt nie wyda rozkazu "Najpierw czołgi rozpoznają cele, ostrzeliwują, a potem rusza reszta. Czołgi są dosyć łatwo wykrywalne, więc jak będą długo w jednym miejscu, to wróg coś tam na nie przytarga (ostrzela paroma salwami z moździerza na przykład) i przy okazji narazi piechotę.

Te powyższe sytuacje wydają mi się jak najbardziej możliwe (tzn., że ktoś pilnie obserwuje zanim się ruszy), tylko, że w praktyce to będzie bardzo powolna walka, i często może tak być, że wróg zdąży przekierować siły i środki między pozycjami. Tak więc jest to metoda dobra, ale w sytuacji, kiedy spodziewamy się, że npl nie ma rezerw ani wsparcia. W przeciwnym razie dajemy mu czas na reakcję i atakujący traci element zaskoczenia. A każde kilka minut daje szansę na wezwanie i wstrzelanie jakiejś baterii i tyle będzie z udanego ataku.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Czerwiec 19, 2018, 01:01:14 pm
Z tym brakiem rozpoznania przez oficerów nie do końca się zgadzam- nawet w jednej z książek, którą mi pożyczałeś (ta, gdzie były opisy walk w lesie Hurtgen, chyba Wheeler?)  jest opisane, jak dowódca kompanii z dowódcami plutonu podeszli na skraj jakiś krzaków i obserwowali przez lornetki wzgórze, gdzie były niemieckie pozycje, by ustalić dokładny plan ataku. Wymyślili wtedy, ze towarzyszące im czołgi będą prowadziły ostrzał z KM-ów i dział ponad głowami podchodzącej piechoty- przygwoździło to Niemców i akcja zakończyła się sukcesem, chyba nawet bez strat. Wydaje mi się, że jeśli teren pozwalał na takie rozpoznanie, to zawsze je robiono.
Był tam też opis, jak nacierali na Niemców w gęstym lesie- nie było możliwości przeprowadzenia dokładnego rozpoznania w tym wypadku, mieli tylko przybliżone pojęcie o pozycjach wroga i skończyło się to generalnym chaosem i sporymi stratami.
Generalnie z tego, co czytałem, to wydaje mi się, że na pewno u Amerykanów i Niemców oficerowie prowadzili osobiste rozpoznanie pozycji wroga przed natarciem. Oczywiście, nie podczas samego ataku- czyli tego, co my symulujemy na stole, ale kilkanaście- kilkadziesiąt minut wcześniej. Dopiero po takim rozpoznaniu przekazywano dokładne rozkazy poszczególnym plutonom czy drużynom. Można by to chyba łatwo zasymulować u nas- przed rozpoczęciem starcia wykonać kilka rzutów na rozpoznanie za kilka obszarów, uwzględniając obserwacje przez lornetki i wszelkie inne modyfikatory. Takie rozpoznanie niekoniecznie ujawniało by konkretne jednostki (chyba że na jakimś bardzo dobrym rzucie), ale zdradzało by na przykład pozycje okopów czy innych umocnień. Oczywiście taki rzut by był możliwy tylko w przypadku odpowiedniego terenu (tak jak w ostatniej bitwie- amerykanie mogli dokonać takiej obserwacji ze wzgórza na swojej lewej flance). Jeśli między pozycjami wyjściowymi atakujących a celem ataku są liczne przeszkody, które uniemożliwiają taką obserwację- wzgórze, las itp, ale za blisko, by oficerowie mogli tam bezpiecznie podejść- to takiego rzutu nie ma i trzeba polegać tylko na rozpoznaniu przeprowadzanym już podczas natarcia. Co o tym sądzisz, Adamie?


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Czerwiec 19, 2018, 02:16:38 pm
Oczywiście, że rozpoznanie należy prowadzić, tak jest na szkoleniu i w teorii. A w praktyce, to ten atak, o którym piszesz, był kolejnym na ten sam rejon (jeżeli dobrze pamiętam, to wcześniej ich nieźle złoili). Często będzie tak, że nie ma czasu albo warunków (noc, deszcz, ostrzał) do dobrego rozpoznania. Owszem, idą i patrzą, ale różne jest pole widzenia i warunki, zwykle główne elementy terenu można wyłapać (co dla batalionu czy kompanii wystarczy), ale nie każdy okop czy pozycję kaemu (a to symulujemy u nas), które w praktyce, zanim otworzą ogień, są prawie niewidoczne (chyba, że ktoś skopie maskowanie/wybór pozycji, ale tacy długo nie żyją).

We wzmiankowanym ataku też oglądali ogólnie teren (z chyba 1000m?) a nie pozycje jakichś drużyn. Coś tam pewnie zauważyli (tu i ówdzie okop, ziemiankę itp., może mieli fart i po cechach charakterystycznych wytypowali trafnie jakieś pozycje npla), ale wydaje mi się, że na naszej makiecie to będzie 1 góra 2 punkty (i nie na 100% - mogą być opuszczone/niezajęte itd.). I to też zakładając, że walczymy na pierwszej linii obrony (bo rozpoznanie w głąb dalej jak na kilkaset metrów to już mało możliwe, moim zdaniem).

Generalnie sądzę, że:
-teoria mówi, że nie należy atakować bez rozpoznania
-na pewno próbowano obserwować, jak tylko czas i warunki pozwalały
-jakie były efekty takiego rozpoznania na niskim szczeblu, to trudno powiedzieć, pewnie bardzo różne
-nawet jak coś rozpoznano, to właściwa informacja nie musiała dotrzeć na czas do odpowiedniego adresata (jak się ma np.30 minut na przygotowanie, to ktoś tam nawet mógł dokładnie widzieć jakiś cekaem, ale ten, kto będzie szedł w danym miejscu może tylko ogólnie wiedzieć, że "gdzieś przy skrzyżowaniu")
-gdyby było łatwo rozpoznawać pojedyncze pozycje (co wiąże się z ich zniszczeniem/obezwładnieniem), to by się każdy atak udawał, a tak nie było
-powinniśmy mieć na uwadze, że co innego rozpoznać ukształtowanie terenu, charakterystyczne elementy, potencjalne pozycje (których wcale nie musimy widzieć), drogi podejścia itd. - to jest potrzebne do planowania i wydania rozkazów - a co innego zauważyć kilku żołnierzy schowanych w okopie albo na poddaszu, o piwnicy nie wspominając (tych nawet w trakcie walki z bliska nie do końca widać)

Dla naszych gier trzeba się umówić, czy walczymy na jakiejś rozpoznanej pozycji, czy nie rozpoznanej (np. w głębi obrony - to może być duża część walk). Jeżeli na rozpoznanej, to jakoś wylosować, co rozpoznano. Obrońca też powinien mieć możliwość przeciwdziałania (odstraszania, ale też fałszywe pozycje lub alternatywne - u nas prawie nie ma, a w rzeczywistości było tego sporo). Taka osobna gra wstępna trochę wychodzi.
Nie wiem, czy warto zawsze tak się bawić, ale czasem można.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Luty 15, 2019, 11:02:23 am
Trochę ostatnio pooglądałem różnych rzeczy i poczytałem i jedna rzecz zwróciła moją uwagę- granaty dymne. Nigdy ich nie używaliśmy, nie wiem nawet, czy mamy do tego wymyślone przepisy, a przecież były na wyposażeniu prawie każdej armii i to w kilku formach- jako granaty rzucane przez pojedynczego żołnierza, pociski do moździerza czy armaty, amunicja w czołgu... Z pozoru wydaje się to być trochę wunderwaffe- można oślepić przeciwnika, by podejść bliżej jego pozycji lub osłonić swój odwrót, jednak z tego, co czytałem, to użycie zasłony dymnej nie było standardowym działaniem, mimo że niekiedy zalecanym przez podręczniki. Zastanawiam się, z czego to wynikało i co sprawiało, że w danej sytuacji używano granatów dymnych, a w innej nie. Pod Carentan na przykład, według kilku relacji, po nieudanym kontrataku Niemcy wycofali się właśnie stawiając zasłonę dymną. Pod Falaise Brytyjczycy atakowali pozycje 9 Dywizji Pancernej SS późnym wieczorem, dodatkowo maskując swoje ruchy zasłoną dymną, co niemal doprowadziło do przełamania niemieckich pozycji, bo udało im się niezauważenie podejść bardzo blisko. Jakoś bym to uwzględnił w naszych rozgrywkach, bo może to być ciekawy element, ale z drugiej strony nie chcę, by korzystanie z dymu stało się standardową procedurą, bo tak ewidentnie nie było.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Adam on Luty 18, 2019, 12:28:26 pm
Problem z dymem jest taki, że to broń obosieczna - nas nie widzą, ale i my nie widzimy. Stąd postawienie zasłony w czasie odwrotu jest zupełnie uzasadnione - chcemy się schować i z grubsza wiemy, gdzie uciekać. W natarciu niby możemy podejść bliżej, ale koordynacja jest prawie żadna.
Poza tym - wydaje mi się, że dym ma sens wtedy, kiedy dotyczy jakieś większego obszaru - kilkadziesiąt metrów, jeszcze lepiej kilkaset  - małe chmurki na krótko wystarczą i raczej tylko z jednej strony osłonią.

Swoją drogą dym (i pożary) to jest problem sam w sobie, żeby coś takiego pokazać na makiecie (bo palą się czołgi, budynki, krzaki, drzewa i co tam jeszcze). trudna sprawa, bo trzeba by panować nad wiatrem (a nie jest wcale jednolity, tylko ma różną siłę i kierunek w różnych miejscach), rozwiewaniem, wysokością itp.

Z innych ciekawostek - w rejonie Monte Cassino masowo używano pocisków dymnych. Jakiś oddział (batalion nowozelandzki zdaje się) utrzymywał się na jednym ze wzgórz blisko klasztoru i miał problem z wycofaniem. W związku z tym strzelano w ich pozycje dymnymi, żeby ukryć cel. W efekcie ostrzału zanotowano liczne przypadki obrażeń, a nawet jakieś śmiertelne. Chodziło o to, że z pocisków odpadały pokrywki pojemnika i raziły jak odłamki.


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Bayard on Luty 18, 2019, 02:35:14 pm
Zgadzam się, to temat trudny do ogarnięcia. Ale korci mnie, by kiedyś spróbować ;) a co do skali zasłony dymnej- pojedynczy granat rzucony przed gniazdo MG wystarczy, by oślepić obsługę, a 3-4 rzucone na raz spokojnie zasłonią front plutonu na około minutę, a to na ogół wystarczy, by podbiec za jakąś rozpoznaną wcześniej osłonę. Ciekawe jest też, że niemieckim saperom z grup przeciwczołgowych zalecano używanie granatów dymnych, by oślepić czołg nieprzyjaciela i podłożyć ładunki wybuchowe bezpośrednio na czołgu. Mieli do tego lekko modyfikowane granaty dymne, połączone linką z przeciwwagą, by utrzymały się zawieszone na lufie czołgu i w ten sposób oślepiały załogę. Dosyć hardkorowe rozwiązanie, ale ponoć na froncie wschodnim się sprawdzało (może łatwiej tam było złapać czołg samopas, bez osłony piechoty?). W każdym razie- kiedyś bym spróbował, może w ramach takiej gry, jak Alek mówił- starcia czysto dla zabawy :)


Tytuł: Odp: "Nasza kompania" - przepisy do potyczek
Wiadomość wysłana przez: Andrzej on Marzec 05, 2019, 09:03:35 pm
Noo, dotknięto tematu Łowców Czołgów. Zapewne Bayard miał na myśli podobne działanie, jak na rysunku...  :D
(https://dobroni.pl/foto_news/p1130623.jpg)
Gdyby ktoś chciał poczytać o Łowcach Czołgów, polecam moje opracowanko na bazie instrukcji wyszkoleniowej z 1944 roku:
https://dobroni.pl/n/lowcy-czolgow-sposoby/4161